Belgijski wirtuoz gitary
Dushan Petrossi to lider dwóch znakomitych bandów
grających neoklasyczny power metal i godny następca Yngwie
Malomsteena. Człowiek, który wie jak zaczarować gitarę by
mogła przemówić. To specjalista od ciekawych motywów,
od finezyjności, od melodyjności i energi. Prawdziwy z niego
czarodziej. Początkowe kariery Magic Kingdom i Iron Mask były
zawrotne i szybko zyskały status kultowych. Z czasem, jednak płyty
tych kapel były nieco słabsze i mniej porywające jak te sprzed
lat. Nie dawno udało się wyciągnąć markę Iron Mask z kryzysu.
Teraz przyszedł czas na Magic Kingdom, który zawsze był
nieco zaniedbywany i pełnił rolę drugoplanową. Wydany w 2010 r
„Symphony of War” okazał się prawdziwą perełką w gatunku
neoklasycznego power metalu. Od tamtego czasu Duschan milczał w
sprawie Magic Kingdom. Teraz jednak powraca z nowym albumem i ma już
nowego wokalistę tj Christian Palin, który już śpiewał w
takim Adagio. To dawało nadzieję, że album będzie power metalowy
i pełen energii. Zapowiadał się jeden z najlepszych albumów
Duschana i „Savage Requiem” z pewności spełnia te oczekiwania.
Płyty Duschana to przede
wysoki standard brzmieniowy, klimatyczne okładki i w tej kwestii nic
się nie zmieniło. Właściwie pod tym względem nowy album Magic
Kingdom wręcz przoduje i w końcu dostajemy album, który ma
klimat pierwszych wydawnictw Iron Mask. Duschan muzycznie też
ostatnio próbował dorównać tamtym albumom, ale
wychodziło to różnie. W końcu można mówić o
powrocie do korzeni, o neoklasycznym power metalu z prawdziwego
zdarzenia. Wszyscy Ci, którzy kochają Duschana za te
gitarowe popisy, za energię, niezwykle ciekawe motywy gitarowe, za
złożone solówki czy przeboje mogą być spokojni. Wasze małe
marzenie się właśnie spełniło i Duschana powraca po 5 latach od
czasów „Symphony of war” z krążkiem, który może
śmiało uchodzić za jeden z najlepszych. Urok tej płyty tkwi nie
tylko w partiach gitarowych Duschana, w tym że materiał jest
przemyślany, pełen energii i ciekawych przebojów. Tutaj
kawał dobrej roboty odwala wokalista Christain. Pasuje on idealnie
do świata magii i neoklasycznego power metalu. Śpiewa ostro,
zarazem czysto i podniośle. Jeden z najlepszych występów
roku 2015 jeśli chodzi o wokal. To jest właśnie to co mi się
podobało w takim „Revenge is My name” czy „Hordes of The
Brave”. Słuchając nowego albumu znów mam na myśli tamte
płyty i perfekcyjny wokal, który współgrał z
popisami Dunschana. Teraz ta machina znów znakomicie współgra
i daje nam powód do radości. Już otwarcie w postaci „In
umbra Mea” pokazuje że jest neoklasycyzm, jest podniosłość
i pomysł na to by znów muzyka Duschana brzmiała świeżo i
zaskakiwała. Szybko dostajemy rozbudowany trwający 7 minut
„Guardian angels”. To jest to co najlepsze w muzyce
Duschana i tutaj jest to wszystko za co go pokochaliśmy. Ciekawe
popisy gitarowe, power metalowe tempo, ciekawe melodie i przebojowa
konwencja. Brakowało mi tego i miło, że wracamy do korzeni
twórczości Duschana. „Rivals Forever”
atakuje nas od razu mocnym i zadziornym riffem. Odżywają stare
wspomnienia i już przypomina mi się ta radość, która
towarzyszyła mi przy „Hordes
of The Brave” czy „Revenge
is my name”. Znów są obecne te znakomite
przejścia, urozmaicenia motywami, a najważniejsze to power metal,
którego brakowało ostatnio w muzyce Duschana. Kto lubi
spokojniejsze tempo, mroczniejszy klimat rodem z płyt Black Sabbath
z Tony Martinem i epickość ten z pewnością doceni mocny „Full
Moon Sacrifice”. Oczywiście nie zabrakło motywów
muzyki poważnej co potwierdza „Ship of Ghosts” w
którym jest motyw „Ody do radości”. Sam kawałek ma pewne
znamiona stylu Gamma Ray, co mnie bardzo cieszy. „Four Demon
Kings of Shadowlands” to z koeli miks symfonicznego metalu
oraz progresywnego. Oczywiście dalej mamy neoklasyczny power metalu
i sporą dawkę energii. Album spodoba się przede wszystkim fanom
power metalu, bowiem tutaj taka konwencja dominuje Znakomicie to
potwierdzają takie petardy jak „With
Fire and Sword” czy imponujący „Battlefield
Magic”, który zabiera nas do pierwszych dwóch
płyt Iron Mask. Oj dawno Duschan nie stworzył takich ostrych i
chwytliwych kawałków. To jest właśnie to co kocham w jego
muzyce i za tym tęsnkiłem.
Nie jest łatwo wrócić
do szczytowej formy, nawiązać do swoich najlepszych dzieł i
stworzyć coś równie wysokiej klasy co przed laty. Jednak
Duschan przemyślał priorytety i znów postawił na energię,
szybkość, a przede wszystkim power metal. Powróciły stare
dobre czasy i fani „Hordes of The Brave” czy „Revenge is my
name” będą w siódmym niebie. Co tutaj dużo pisać Duschan
nagrał album perfekcyjny, który śmiało może rywalizować z
tymi najlepszymi.
Ocena: 10/10
Sądząc po tym albumie Luca Turilli będzie miał nie lada problem, żeby mnie zadowolić po tym, co zaprezentowało Magic Kingdom. Jak dla mnie Magic Kingdom to mocny kandydat do płyty roku 2015 :)
OdpowiedzUsuńNajlepszy z najlepszych album MK.Godny polecenia...
OdpowiedzUsuńPłyta wymiata.
OdpowiedzUsuń