Ciekawa, intrygująca i
zarazem klimatyczna okładka to duży krok ku temu by przyciągnąć
słuchacza i zainteresować daną płytą. Tak też się stało w
przypadku amerykańskiego Catatonic Society, który powstał w
2013, a ich debiutancki album został ozdobiony właśnie dobrze
prezentującą się okładką. „Baptism” to album, który
ma udowodnić świat, że trio z Stanów Zjednoczonych wie jak
grac rasowy heavy metal z domieszką doom metalu czy thrash metalu. W
końcu sami się przyznają, że szukali inspiracji w takich
zespołach jak High on Fire, Mastodon, Tool, Slayer, Deep Purple,
Goatwhore, Black Sabbath, Led Zeppelin . Efektem tego jest dość
ciekawie brzmiący debiut, który podobnie jak frontowa okładka
ma w sobie to coś, co na długo zostaje w pamięci.
Mroczny, ponury,
momentami doom metalowy klimat to z pewnością coś co czyni ten
album wyjątkowy. Okładka znakomicie oddaje klimat tego co słyszymy
w każdej kompozycji. Klimat zabiera nas do świata Black Sabbath czy
High On Fire i to jest coś co może się podobać. Wokal Jaya to
kolejny czynnik, który wyróżnia zespół. Tutaj
mamy do czynienia z agresywnym wokalem, który przypomina
muzykę z kręgu thrash metalu, death metalu czy nawet deathcoru.
Jako gitarzysta Jay Dickinson też stara się grac agresywnie i
wygrywa najczęściej ostre, surowe riffy. Takie zagrywki współgrają
z jego wokalem i dzięki temu nie ma zgrzytów na płycie.
Wszystko współgra i stanowi jednolitą całość. Surowe
brzmienie podkreśla agresywność owego materiału, który
trwa 55 minut. Dobrym pomysłem było na pewno osadzenie w roli
otwieracza ostrzejszy „Left Hand Path”, który
obrazuje nam styl zespołu. W „Lost at Sea” mamy
przede wszystkim stonowane tempo, stylistykę nasuwającą Crystal
Viper. Klimat Black Sabbath czy High on Fire można poczuć w
„Gravity”. Jest tutaj coś mistycznego, coś
psychodelicznego, ale ma to swój urok. W podobnym klimacie
jest tytułowy „Baptisma”, który też
zbudowany jest w oparciu o mroczny klimat i doom metalową
stylistykę. „Solomon's Temple” to utwór
nieco ostrzejszy, nieco progresywny, ale jest utrzymany w podobnym
charakterze. Zespół nie ma problemów z przemyceniem
pewnych znamion rocka co pokazuje w takim „Last Stand”.
Końcówka płyty to energiczny „Shiva The Destroyer”
i urozmaicony „Ashes”, który zabierają nas
w klimaty NWOBHM i heavy metalu lat 80.
Płyta skierowana do tych
co lubią mroczny klimat, co lubią ostry wokal, surowe brzmienie i
heavy metal z domieszką thrash metalu w stylu lat 80. Płyta brzmi
oryginalnie i wyróżnia się na tle innych produkcji. Tak więc
warto zapoznać się z produkcją Catatonic Society i wyrobić swoje
zdanie. Z pewnością nie będzie to stracony czas, a dla wielu może
to być jedna z ciekawszych płyt roku 2015.
Ocena: 8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz