Strony

sobota, 28 listopada 2015

MIRROR - Mirror (2015)

Muzycy z Cypru, Wielkiej Brytanii i Ameryki połączyli siły by dać światu coś wyjątkowego. Tegoroczny Mirror to nie lada gratka dla fanów takich formacji jak Black Sabbath, Dio czy Deep Purple. Klasyczne brzmienie osadzone w latach 70, nutka stoner rocka w samych partiach gitarowych, nieco mroczny klimat, teksty okultystyczne, no i ciekawy styl, który już na samym wstępie daje przewagę Mirror nad innymi kapelami. Mirror to band złożony z ludzi doświadczonych, którzy grali w Satan's Wrath, czy eletric Wizzard. Postanowili stworzyć muzykę, która zabierze nas do lat 70, do zupełnie innego świata. W tym świecie panuje mroczny klimat, nie ma miejsce na komercje, na klonowanie innych, na dziwne i nie potrzebne eksperymentowanie. Zespół stawia na klasykę i to w każdym wymiarze. Brzmi to wszystko imponująco. Pomijam klimatyczną okładkę, dobrze dopasowane brzmienie czy talent muzyków. Sama muzyka potrafi wgnieść w fotel, namieszać w głowie i na długo zostać w pamięci. Dawno nie było tak ciekawie zagranego heavy metalu z elementami stoner rocka. 9 utworów tworzących idealną całość, 9 kawałków stanowiących definicję rocka w stylu Deep Purple, metalu w stylu Black Sabbath i wszystko co zrodziło się z klasyki. Brzmi to wszystko autentycznie i aż dziw, że to płyta z roku 2015. To co takiego znajdziemy na płycie? Na sam start mamy melodyjny, nieco progresywny „mirror”. Tutaj już na samym wstępie Matt i Stamos raczą nas piękną solówką. Świetnie wejście i wprowadzenie w ten mroczny klimat. Na szczęście to nie klimat gra tutaj główną rolę, a gitary. Kawał dobrej roboty. Jest melodyjnie, jest pomysłowo i co chwile się coś dzieje. Nie ma mowy o nudzie. Jimmy Mavromitas dał niezły popis wokalnych umiejętności i jest to bez wątpienia jeden z ciekawszych występów roku 2015. Wokal czysty, zadziorny, a zarazem budujący napięcie. Za każdym razem jak go słyszę to mam ciarki na plecach. To się nazywa magia. Więcej stoner rocka mamy w rytmicznym „Curse of The Gypsy”. Marszowy i mroczny „Year of red Moon” zabiera nas w klimaty Black Sabbath, a także pięknych i finezyjnych solówek. Bardzo fajnie wtrącono tutaj motywy rodem z twórczości Deep Purple. Nie brakuje na płycie prawdziwych, rasowych rockowych przebojów. Przykładem tego jest „Heavy King”. Black Sabbath z ery Dio ma swój wydźwięk w cięższym „Madness and Magik”. Znalazło się nawet miejsca na wpływy Iron Maiden i słychać to w rozpędzonym „Galleon”. Do ostrzejszych kawałków na pewno warto też zaliczyć nieco hard rockowy „Cloak of Thousand Secrets”. Całość zamyka mroczny, marszowy „Elysian”, który też mocno osadzony jest w świecie Black Sabbath. Zespół dobrze się bawi przez cały album, a my razem z nimi. Klasyczne rozwiązania, pomysłowość i talent muzyków sprawił że powstał album idealny. Prawdziwa perełka w metalowym światku. Nie grozi jej upływ czasu, ani to że ktoś o nich zapomni. Świetny debiut i dowód na to, że można świetnie wymieszać elementy wielkich kapel typu Black Sabbath, Iron Maiden i Deep Purple. Obok takiego Mariusa Danielsena jedna z najlepszych płyt roku 2015. Gorąco polecam !

Ocena: 10/10

1 komentarz:

  1. Niegdyś tych wydanictw retro było niewiele. Na szczęście dziś jest z czego wybierać. Próbowałem tego słuchać, ale brzmienie Mirror jest okropne - przedobrzyli z ostrością wszystkiego i przeładowaniem moogów. Każdy instrument bzyczy osobno do ucha. Pomyłka.

    OdpowiedzUsuń