Marzenie
fanów Thunderstone spełniło się. Do kapeli wrócił
Pasi Rantanen, czyli prawdziwy głos tej power metalowej formacji.
To z nim kapela nagrała najlepsze albumy i to z nim tak naprawdę
tworzy prawdziwy Thunderstone. Rick Altzi godnie go zastępował i
wydany w 2009 roku „Dirt Metal” to jeden z ich najlepszych
albumów. Pokazał przede wszystkim jak można grać nowoczesny
heavy/power metal w agresywnym wydaniu. Od tamtego dzieła minęło 7
lat i teraz kapela powraca z nowym albumem. Czy „Apocalypse Again”
nawiązuje do najlepszych wydawnictw grupy? O to jest pytanie.
Nie
ma wątpliwości, że Thunderstone na nowym albumie chciał nawiązać
do swoich klasycznych albumów i to słychać niemal od samego
początku. Pasi świetnie czuje się w tej kapeli, a jego głos nie
stracił na mocy. Wciąż śpiewa emocjonalne i z pasją, a jego
technika jest zdumiewająca. W końcu jest to jeden z najbardziej
uzdolnionych power metalowych wokalistów. Nowy album ma w
sobie więcej z klasycznych albumów niż „Dirt metal”. Z
tamtego albumu pozostała nutka nowoczesności i soczyste, dynamiczne
brzmienie. Mrok troszkę ustąpił radosnemu wydźwięku. Solidny
materiał, dopracowane elementy czynią „Apocalypse Again” na
pewno albumem godnym uwagi, ale nie ma mowy o takiej świeżości i
przebojowości co na „Dirt Metal”. Można odnieść wrażenie, że
czegoś brakuje. Nie ma tyle hitów, nie ma takiej energii by
mówić też o najlepszym albumie z Pasim na wokalu. „Veterans
of the Apocalypse”
to znakomity otwieracz i jednocześnie najciekawszy kawałek na
płycie. Jest energiczny, chwytliwy i nawiązuje do starych płyt
Thunderstone. Gdyby cały album był taki to z pewnością można by
mówić o wielkim albumie na miarę tych z początku kariery
fińskiego bandu. Dalej mamy klimatyczny „The
Path”,
który ukazuje nutkę progresywności. Stonowany i mało
wyrazisty „Fire and Ice”
nie do końca do mnie przemawia. „Throught The
Pain”
to kwintesencja fińskiej sceny metalowej. Stonowane tempo,wyraziste
klawisze i nutka słodkości. Jednak też jest to tylko solidny
kawałek, który powinien mieć w sobie więcej dynamiki. Echa
Stratovarius czy Masterplan mamy w progresywnym „Walk
Away Free”,
który również warto zaliczyć do tych najciekawszych
kawałków na płycie. Kolejnym mocnym punktem na płycie jest
agresywniejszy „Wounds”,
który ma coś z Gamma Ray czy Primal Fear. Prawdziwa power
metalowa petarda i szkoda, że więcej nie ma ich na tym krążku.
Nutka epickości pojawia się w marszowym „Days
of Our Lives”,
który pokazuje zespół z nieco innej strony. Klawisze
momentami kojarzą się z sabaton, ale mimo tego jest to kolejna
perełka na płycie. Na koniec mamy rozbudowany „Barren
Land”
i lekki „Force sublime”,
który znów nawiązuje do twórczości
Stratovarius czy Firewind.
Są
wzloty i upadki na tej płycie, ale mimo pewnych niedociągnięć
jest to wysokiej klasy materiał, który może się podobać.
Jeśli ktoś siedzi od początku w świecie Thunderstone ten bez
problemu pokocha „Apocalypse Again”. Co może się podobać to
powrót do korzeni, powrót Pasi w roli wokalisty i nowy
materiał po 7 latach przerwy. Wiem jedno. Ten zespół stać
na znacznie więcej.
Ocena:
8/10
Cieszy mnie powrót tego zespołu. Bałam się, że już nic od nich nie usłyszymy.
OdpowiedzUsuńRównież jestem bardzo zadowolony, że mogę w końcu usłyszeć od nich coś nowego.
OdpowiedzUsuń