Dla niektórych
zespołów lata 80 okazały się przepustką do sławy i złotym
okresem jeśli chodzi o nagrywanie kluczowych wydawnictw. Jednak dla
niektórych bandów z takich czy innych powodów
był to okres przekleństwa. Stworzyć ciekawy band o intrygującej
nazwie, mieć własny styl i pomysł na siebie i nie wydać przy tym
debiutanckiego albumu brzmi jak dowcip. Ten czarny scenariusz spełnił
się amerykańskiej formacji Hellhound. Zaczynali już w 1981 r i
starali się tworzyć thrash metal o bardziej heavy metalowym
charakterze. W swojej muzyce nie kryli wpływów Exodus,
Testament czy Artillery. Mieli w sobie to coś, jednak nie wypaliło
w latach 80. Teraz band powrócił do świata żywych i dzięki
pomocy Stormspell Records udało się w końcu wydać debiutancki
album w postaci „Nothing Left”.
Powroty po tylu latach
nie zawsze kończą się sukcesu i nie pomaga czasami nawet to, że
kapela już zaczynała w latach 80 czy 90. Hellhound odradza się i w
składzie są mocne nazwiska, ludzie którzy mieli spory udział
w twórczości Ancient Empire czy Shadowkiller. Tak więc dał
pewną gwarancję, że poziom muzyki zawartej na płycie jest wysoki.
Stormspell Records to wytwórnia, które lubi pomagać
takim kapelą, a co ważne też nigdy nie wydała jakiegoś słabego
i bez wyrazu albumu. To co dostajemy od Hellhound to agresywny,
melodyjny i energiczny thrash metal z domieszką heavy metalu. Thrash
metalowy pazur nadaję każdej kompozycji wokalista Joe Liszt, który
dysponują niezłą techniką i manierą. Z kolei Bob Edwards wspiera
Joe'go na linii partii gitarowych i razem tworzą coś niezwykłego.
Płyta kipi energią i każdy utwór to jazda bez trzymanki.
Nie brakuje ciekawych przejść, szaleństwa czy godnych uwagi
riffów, które można wpisać do grona tych
najciekawszych z roku 2016. Echa lat 80 czy 90 są, ale „Nothing
Left” z soczystym, ostrym brzmienie pokazuje, że jest to płyta
naszych czasów. Jeśli tak ma się prezentować thrash metal
na dzień dzisiejszy to nie mam nic przeciwko temu. Wracając do
samej płyty, to trzeba też podkreślić, że zespół o każdy
drobny detal i właściwie nie znajdziemy tutaj wpadki czy wady,
która przekreśli całość.
Płyta zaczyna się od
mocnego wejścia. „Red Sun, Black Sand” to
prawdziwa petarda i na pewno wyróżnia ją surowsze brzmienie
gitar i taka nutka szaleństwa. Słychać, że to thrash metal, choć
nie brakuje elementów wyjętych z US heavy metalu. Nawiązania
do Attacker czy helstar są jak najbardziej słyszalne. Co może się
podobać na debiutanckim krążku Hellhound to spora dawka
przebojowości i takiej melodyjności. Przejawia się to znakomicie w
„The Bleeding Edge”, który należy zaliczyć
do grona najciekawszych kawałków na płycie. Mocna linia
basowa wygrywana przez Richiego w „Circle of Trust”
potwierdza jego umiejętności i jeszcze bardziej urozmaica album.
Dalej mamy żywiołowy „Hollow Faith”, który
potrafi wciągnąć w ten swój ponury świat. Tutaj zespół
oddala się w rejony topornego niemieckiego thrash metalu. Pewien
powiew nowoczesności mamy w mroczniejszym „Blood Fued”.
Zespół pozwolił sobie nawet na wtrącenie elementów
power metalu w chwytliwym „As the needle Drips”,
który pokazuje jak zespół potrafi być elastycznym i
odnaleźć się w każdej konwencji. Z kolei klimatyczny „Beyond
time & space” to taki ukłon w stronę technicznego Heathen czy
Megadeth. Album wieńczy kolejna petarda, tym razem „Killing
Spree”, która ma coś z wczesnego Helloween.
Nie ma miejsca na nie
potrzebne ballady, na kombinowanie, zespół i tak sporo czasu
stracił. Czas nadrobić straty i wrócić na dobre do
muzycznego biznesu. „Nothing Left” to jedna z najważniejszych
premier roku 2016. Na płycie znajdziemy 9 znakomitych perełek
utrzymanych w stylistyce heavy/thrash metalu z dużą dawką
melodyjności i agresywności. Tyle lat przyszło czekać na
debiutancki album Hellhound, ale warto było wierzyć w ich powrót.
Płyta jest dobrze wyważona i pokazuje, że thrash metal ma się
bardzo dobrze. Hellhound, który powstał w latach 80 powrócił,
a dowodem tego jest ich debiutancki album „Nothing Left”.
Zapnijcie pasy, czeka Was bowiem jazda bez trzymanki. Emocje
gwarantowane.
Ocena: 9,5.10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz