Strony

poniedziałek, 3 października 2016

CRIMSON FIRE - Fireborn (2016)

Dotychczas grecki band o nazwie Crimson Fire nie wzbudzał większego zainteresowania. Dla wielu jest to kolejna kapela pokroju Katana, Enforcer, czy Skull Fist. Jednym słowem panowie nie kryją swoich zainteresowań heavy metal z lat 80. W swojej muzyce wykorzystują patenty, które przewinęły się przez twórczość Accept, Helloween, Hammerfall czy Iron Maiden. Nie ma w tym za grosz oryginalności, a dla wielu ten zespół niezbyt pokazał się na debiutanckim krążku „Metal is Back”. Na scenie są już 12 lat i właściwie szybką się uczą. Te wady, które wpłynęły na jakość debiutu zostały wyeliminowane i w efekcie dostaliśmy coś co może namieszać nieco na rynku muzycznym. Drugi album Crimson Fire w postaci „Fireborn” ukazał się po 6 latach przerwy. W zamian za tak długi okres oczekiwania dostajemy naprawdę świetny album, który brzmi jakby powstał w latach 80. Soczyste i dobrze wyważone brzmienie, czy wreszcie same kompozycje to elementy, które najbardziej podkreślają charakter tego wydawnictwa. Z nowego albumu wybrzmiewa doświadczenie, pomysłowość i umiejętność tworzenia przebojów. Najwięcej roboty odwala gitarzysta St. Turin, który cały czas wygrywa przyjemne i wciągające riffy. W każdym utworze usłyszymy coś dobrego i coś na miarę lat 80. Jest energia i często niezły pokaz umiejętności technicznych. To przedkłada się na jakość samych kompozycji, które dość łatwo trafiają do słuchacza. Zespół robi nam wycieczkę od klasycznego heavy metalu, przez NEWOBHM, hard rock aż po power metal i właściwie każdy znajdzie coś dla siebie. „Take to the Skies” to energiczna kompozycja, która nasuwa nieco Hammerfall czy Pretty maids. Riffy brzmi dość znajomo, ale nie jest to żadna wada. Dzięki temu mamy pierwszy rasowy przebój, który pokazuje jak rozwinął się grecki band. Z kolei stonowany „Right off the bat” bardziej jest utrzymany w hard rockowym charakterze. Mocny riff, zadziorny wokal i znów mamy klasyczny kawałek, który przypomina nam lata 80. Nieco ostrzejszy „Hunter” ma coś ze starych płyt Accept i w sumie to kolejny jakże udany kawałek. Zespół umiejętnie urozmaica swój materiał i dostarcza nam frajdy tymi nawiązaniami do innych kapel. Jeśli szukać power metalu na płycie to wystarczy wsłuchać się w „Bad Girl”, w melodyjny „only the Brave” czy klimatyczny „Knightrider”. Co by nie tkwić w jednej stylistyce, zespół w „Master Your Destiny” pokazuje nieco łagodniejsze oblicze. Tutaj na pewno sporą rolę odgrywają klawisze. Stworzyć ciekawą i poruszającą balladę nie jest łatwo, ale „Her Eyes” potrafi zapaść w pamięć. Ciekawa linia melodyjna, odpowiedni dobór melodii sprawia, że ten utwór również jest mocnym punktem nowej płyty Crimson Fire. Całość zamyka świetny „Eternal Flame”, który bardziej osadzony jest w świecie NWOBHM. Mamy na „Fireborn” właściwie wszystko to co definiuje nam lata 80, to co składa się na klasyczny heavy metal. Crimson Fire rozwinął się i pokazał, że trzeba się z nimi liczyć w metalowym światku. Dobra robota.

Ocena: 9/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz