Lata nie ubłaganie lecą i trendy w metalu też zmieniają się, ale
mimo tych zmiennych wiele kapel trzyma swój poziom i stara się
grać to na czym się zna. Miło jest widzieć, że znane marki wciąż
dostarczają fanom sporo emocji i sporo dobrej, wartościowej muzyki.
Jak spojrzymy w gatunek thrash metal, to można dostrzec, że różnie
to bywa z nowymi albumami Megadeth, Slayer czy Testament. Jednak w
tym roku tj 2016 zespoły z tego gatunku naprawdę zaskakują
wysokiej klasy albumami, które są tak dopieszczone i
dynamiczne, że można dojść do wniosku, że kapele wracają do
swoich korzeni. Megadeth, Anthrax, czy Death Angel w tym roku na
pewno nagrali jedne ze swoich najlepszych albumów. Do tej
śmietanki na pewno warto dopisać Testament, bowiem ich najnowszy
album zatytułowany „Brotherhood of the snake”, który ma
coś z dawnych płyt, ale nutkę świeżości i zaskoczenia. Sam
album jest swoistą kontynuacją tego co mieliśmy na „Dark Roots
of Earth”. Od tamtego albumu minęło 4 lata i mimo tego zespół
gra swoje i robi to jak za starych dobrych czasów. Niektórym
może nie przypasować brzmienie czy też feeling utworów, bo
może się okazać za bardzo w stylu Exodus. Jakoś mi to nie
przeszkadza, wręcz przeciwnie bardzo podoba mi się ton i charakter
utworów. Jasne, na albumie dominują energiczne i agresywne
kompozycje, które przesądzają o jakości płyty. Testament
nie byłby sobą, gdyby nie próbował urozmaicić materiał i
tym razem też tak jest. Album otwiera tytułowy „Brotherhood
of snake” i jest to żywiołowy kawałek, który
oddaje to co najpiękniejsze w thrash metalu. Jest ciężar,
przebojowość i duża dawka melodyjności. Co mi imponuje od samego
początku to niezwykła technika muzyków, zwłaszcza
gitarzystów. Eric i Alex dają z siebie wszystko i przykładają
się do każdej zagrywki. Nieco toporniejszy i mroczniejszy jest „The
pale King” i to kolejny mocny kawałek na płycie. Plusem
są skojarzenia z Kreator. Jednym z moich ulubionych kawałków
na płycie jest złożony i przebojowy „Stronhold”.
Z kolei dla tych co lubią melodyjne granie zespół
przygotował chwytliwy „Seven Seals”. Dobre
wrażenie troszkę psuje techniczny i nieco nijaki „Born in
Rut”, w którym sporo wpływów Megadeth. Na
pewno do udanych kompozycji warto dodać nieco heavy metalowy
„Neptune Spear”, dynamiczny „Black Jack”
czy taki klasyczny „The number game”. Każdy z tych
utworów to wysokiej klasy thrash metal, który pokazuje
jak w znakomitej formie jest Testament. Mimo tylu lat amerykański
band wciąż potrafi nagrać album na wysokim poziomie. Trzeba mieć
go w swojej kolekcji, bo jest to jeden z ich najlepszych
wydawnictw.
Ocena: 9/10
Ocena: 9/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz