Strony

środa, 9 listopada 2016

GRAHAM BONNET BAND - The Book (2016)

Mam soją listę ulubionych wokalistów i czołowe miejsce zajmuje na niej brytyjski kompozytor i wokalista – Graham Bonnet. Grał z największymi gitarzystami i wystarczy tylko wspomnieć Blackmore'a czy Malmsteena. Jego barwa głosu zawsze idealnie wpasowywała się w progresywny rock, hard rock czy melodyjny metal. Charyzma, wyjątkowa barwa głosu i charakterystyczna chrypa do atuty Grahama, który jest wyjątkowym wokalistą. Jego twórczość i dzieli się na kilka okresów. Był Rainbow, był Alcatrazz, Impelitteri czy w grupie Micheala Schenkera tak więc dał się poznać w różnych formacjach. Teraz po latach wraca z własnym zespołem sygnowanym nazwą Graham Bonnet Band. Debiutancki album tej formacji nosi tytuł „the Book” i jest to powrót do najlepszych lat wokalisty. Słychać echa Rainbow czy Alcatrazz co dobrze świadczy o płycie. W zespole jest klawiszowiec Jimm Waldo, który znany jest z występów z Alcatrazz, perkusista Warlord – Mark Zonder, a także basista Beth Heavenstone i gitarzysta Conrad Pesinato. Muzycy rozumieją się i znakomicie się uzupełniają. Pierwsze skrzypce gra właśnie Graham i to jego wokale stanowią główną atrakcję płyty. Miło jest słyszeć, że mimo upływu lat Graham wciąż ma to coś w swoim głosie. Bardzo dobrze wypada też współpraca Conrada i Jimma co słychać w nieco progresywnym i zadziornym „Earth's Child” czy rozpędzonemu „Into The Night”, które idealnie odzwierciedlają ten stan rzeczy. Kawałki kipią energią i przebojowością. Z kolei „Rider” to utwór, który jest bardziej stonowany, bardziej komercyjny. Mam swój urok i potrafi zapaść w pamięci. Uwielbiam szybkie kawałki o rock'n rollowym charakterze, które przypominają mi lata Rainbow czy Alcatrazz. Właśnie taki jest żywiołowy „Dead man walking” i to jest moim zdaniem jeden z najlepszych utworów na płycie. W podobnym klimacie i stylu utrzymany jest dynamiczny „Strangest Day”, który imponuje mocnym riffem. Nawet stonowany i balladowy „The Dance” wypada bardzo dobrze i potrafi zauroczyć swoją lekkością. Dalej mamy niezwykle melodyjne i urozmaicone kompozycje w postaci „The book” czy „Everbody has to go there”, które osadzone są w twórczości Rainbow. Całość zamyka kolejny mocny hard rockowy kawałek zatytułowany „California Air”, który idealnie podsumowuje całość. Miało być klasycznie, miało być progresywnie, hard rockowo i przebojowo, a przy tym w stylu do jakiego nas przyzwyczaił Graham. Rzeczywiście „The Book” taki właśnie jest. Jest to album, który identyfikuje osobę Bonneta i jego muzykę. Powrót bardzo udany, zwłaszcza że przypomina jego najlepsze wydawnictwa.

Ocena: 7.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz