Wiele można by pisać o
osiągnięciach Yngwie Malmsteena i jego bogatej twórczości.
Jest jednym z najbardziej uzdolnionych gitarzystów, który
wykreował swój styl. Od samego początku nagrywał bardzo
wyjątkowe albumy, które zachwycały swoim magicznym klimatem
i bogactwem aranżacji gitarowych. Mam jednak wrażenie, że wszystko
gdzieś przeminęło kiedy odszedł Tim Ripper Owens. Teraz wszystkim
zajmuje się Yngwie i w sumie jego albumy straciły tym samym na
atrakcyjności. Teraz mamy typowe albumy z muzyką instrumentalną,
gdzie mamy właściwie same popisy gitarowe. „Spellbound” był
tego znakomitym przykładem. Sam album nie był już taki łatwy w
odbiorze i nie sprawiał tyle przyjemności co klasyczne krążki
tego znakomitego gitarzysty. Teraz po 4 latach dostajemy coś
podobnego w postaci „World on fire”. Album zdominowany jest przez
kawałki instrumentalne, jednak tym razem poziom jest znacznie
wyższy. Ten fakt bez wątpienia ucieszy fanów tego
gitarzysty. Dalej mamy wysokich lotów neoklasyczny power metal
i szkoda tylko, że jest tak mało linii wokalnych. Znów
wszystkim praktycznie zajął się Yngwie. Jednak płyta ma sporo
plusów i jednym z nich jest to, że materiał nie został
jakoś na siłę przedłużany. Plusem jest też brzmienie i
rozplanowanie kawałków. Zaczyna się ostro bo od energicznego
„World on fire”, który przywołuje najlepsze
dzieła Yngwiego. Pomysłowy riff, odpowiednie tempo i ciekawe
rozplanowanie swoich popisów solowych to są atuty tego
kawałka. „Sorcery”
bardziej marszowy, bardziej epicki i mimo braku wokalu to zachwyca
swoją formą. To co jest najpiękniejsze w neoklasycznym power
metalu uchwycił dynamiczny „Top down, foot down”
czy żywiołowy „No rest for the wicked”. Moim
faworytem szybko został epicki, marszowy „Lost in machine”
z pewnymi wpływami Rainbow. Przydałoby się więcej tego typu
kompozycji. „Largo” potrafi urzec magicznym
klimatem i emocjami wygrywanymi przez gitarzystę. Coś pięknego.
Całość zamyka również klimatyczny i wciągający „Nacht
Musik”. Choć jest to wszystko nam znajome, choć brakuje
tutaj więcej partii wokalnych to i tak 20 album wybitnego
szwedzkiego gitarzysty miło się słucha i potrafi przyprawić o
dreszcze w niektórych momentach.
Ocena: 8/10
Ocena: 8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz