Circle of Silence wystawił swoich fanów na ciężką próbę i kazał im czekać na nowy album 5 lat, ale warto było. Niemiecki band powrócił z "The crimson throne", który idealnie oddaje styl grupy. Dalej jest to zadziorny, dynamiczny i melodyjny heavy/power metal. Nie brakuje nawiązań do niemieckiej sceny metalowej, ale i też amerykańskiej. Muzyka, którą słychać na "The crismon throne" przypomina dokonania takich kapel jak Mystic Prophecy, Gamma Ray, czy Iced earth. Band działa od 2005 roku i ma na swoim koncie już 3 albumy. O sile tej grupy decyduje dobrze wyszkolony wokalista Niklas. Nie byłoby takiej dynamiki i przebojowości, gdyby nie chemia i zgranie gitarzystów. Christian i Tobias od samego początku raczą nas ciekawymi riffami i imponującymi solówkami. Jest ostro, agresywnie, mrocznie, ale jednocześnie przebojowo i melodyjnie. Soczyste, mięsiste brzmienie znakomicie podkreśla właśnie te atuty. W "Race to the sky" można śmiało wykryć elementy stricte thrash metalowe, co jeszcze bardziej podgrzewa temperaturę. Dalej band jeszcze bardziej przyspiesza i daje czadu w "Destroyers of the Earth", który również ma zapędy thrash metalowe.Niezwykła melodyjność i przebojowość bije z pomysłowego "Lionheart". Nie ma słabych kawałków i każdy prezentuje wysoki poziom artystyczny. Tytułowy "The crimson throne", to Circle of Silence w pigułce. Mamy tutaj wszystkie najważniejsze cechy kapeli.Druga połowa płyty również trzyma w napięciu i nie obniża poziomu. Pojawia się energiczny "Into the fire" czy spokojniejszy "Endgame", który nieco urozmaicają materiał. Dużo tutaj petard i jedną z nich jest "Possessed by fire". Płyta jako całość jest bardzo atrakcyjna i robi spore wrażenie. Jest dużo agresji i energii, a każdy utwór to prawdziwy killer. Takie albumy zawsze robią na mnie ogromne wrażenie. Bardzo udany powrót niemieckiej formacji po 5 latach milczenia.
Ocena: 9/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz