Strony

niedziela, 22 grudnia 2019

RHODIUM - Sea of the Dead (2019)

"Sea of the Dead" to kwintesencja progresywnego power metalu. To nie papka dziwnych dźwięków, które nie współgrają ze sobą. To muzyka oparta jest na ciekawych riffach, na wyszukanych melodiach i wysokiej klasy głosie Mike;a Lee z Silent Winter. Lubię taki rodzaj progresywnego power metalu, który nie nudzi swoją formą. Grecki Rhodium tym drugim albumem pokazał, że stać ich na ciekawy krążek, który może namieszać w tegorocznych zestawieniach.

To co wyprawia Mike na tym albumie to prawdziwy popis nieprzeciętnych umiejętności. Stawia na partie w wysokich rejestrach i zadziorny styl. Znakomicie to współgra z tym co gra band. Do chodzi do tego nieco mroczny klimat i soczyste brzmienie, które potęgują wartość tej płyty. W porównaniu do debiutu jest ciekawiej i więcej się dzieje. Przede wszystkim można odczuć, że band w końcu wie co chce grać i w jaki sposób. Dojrzałość kapeli wypływa z pierwszych dźwięków i już od razu wiadomo, że to płyta z górnej półki.

Kiedy przemija krótkie intro to wkracza melodyjny "Man of Honor" i to jest świetny utwór z dużą dawką energii i intrygujących partii gitarowych. Co za hit. Nie brakuje też prostego i rasowego power metalu spod znaku Primal Fear czy Gamma Ray i taki właśnie jest agresywny "Delirio". Band specjalizuje się w progresywnym power metalu i to mamy w tytułowym "Sea of the Dead". Dzieje się tutaj sporo i urocze są orientalne dźwięki i nieco mroczniejszy klimat. Ten kawałek od samego początku imponuje swoim epickim charakterem. "The emperor" zaczyna się spokojnie, jednak szybko nabiera mocy i pazura. Niezwykle melodyjny i urozmaicony kawałek. Warto wspomnieć też o zadziornym "Sisters of Fate", który oparty jest na ostrym riffie i chwytliwym refrenie. Takich petard jest tu więcej.  Końcówka płyty to dwa kawałki utrzymane w heavy metalowej stylistyce. Mowa o "Fight back" i "Doomday".

Rhodium pokazuje, że progresywny power metal nie musi być nudny i przytłoczony dziwnymi dźwiękami. "Sea of the dead" to klimatyczny krążek z dużą dawką energii i intrygujących melodii. Cały album napędza wokalista Mike Lee, który powala swoim wokalem i techniką. Niezwykle dojrzała muzyka, która potrafi poruszyć nawet najbardziej wymagającego słuchacza. To trzeba znać!

Ocena: 9/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz