Strony

wtorek, 5 września 2023

IRON SAVIOR - Firestar (2023)


Mało który zespół może pochwalić się taką skutecznością co niemiecki Iron Savior. Wydali 12 albumów i każdy z nich to uczta dla fanów heavy/power metal.Od lat Piet Sielck ciężko pracował na swój sukces i charakterystyczny styl. Zadziorne riffy, ostry brzmienie, klimat s-f i duża dawka wyrazistych solówek, a wszystko osadzone w rytmach Judas Priest czy Gamma Ray.  Gdyby nie Piet Sielck i pomysł na kompozycje i jego wyrazisty i jedyny w swoim rodzaju wokalu to za pewne nie było Iron Savior. Każdy ich nowy album to wielkie święto dla miłośników takiego grania. Nie bawią się w nagrywanie chłamu i czegoś poniżej swoich możliwości. "Firestar" to 12 album i ma się ukazać 6 października nakładem AFM Records. Single zapowiadały powrót bardziej do starszych płyt typu "Ironbound" czy "Battering Ram". Coś jest na rzeczy.

Okładka też jakoś taka oldschoolowa i przypominające okładki starych płyt. Pod wieloma względami nie ma tutaj niczego nowego niż to co Piet dostarczał nam na ostatnich wydawnictwach. Brzmienie też znajome i typowe dla produkcji Pieta. Oprócz ostrego brzmienia gitar, jest taka podniosłość w chórkach i refrenach. To już w sumie od kilku lat panuje taka moda w obozie Iron Savior. "Firestar" zachwyca na wielu płaszczyznach. Jedną z nich to bez wątpienia forma wokalna Pieta. Jest w swoim żywiole i brzmi obłędnie, niczym na starych płytach. Zespół jest zgrany i w swoim żywiole, przeżywają drugą młodość i to słychać. Płyta jest energiczna, gitarowa, zadziorna i z duża dawką power metalu. To jest Iron Savior jaki znamy i kochamy.

Płytę tworzy 11 kawałków dających 50 minut muzyki. Jakieś słabe momenty? Troszkę rozlazły jest "Nothing is forever". Ni to ballada, ni to hard rockowy kawałek. Odstaje w porównaniu do całości. Komercyjny "Across The Wastelands" też jakiś taki stonowany i bez wyrazu. Główny motyw gitarowych jakiś taki średnich lotów. Jakby zabrakło tych dwóch kawałków to większej straty by nie było. Gdyby nie to, to płyta byłaby majstersztyk. Intro to "The Titan" i chyba jest to jedno z najlepszych intr jakie stworzył Piet, jeśli nie najlepsze. Prawdziwy pokaz geniuszu Pieta i jego pomysłowości na ciekawe melodie. Gdzieś w tym wszystkim słychać echa Savage Circus. Na tym albumie dominują mocne riffy, agresja i power metalowa jazda bez trzymanki. Zapinamy pasy i ruszamy z "Curse of The Machinery". Rasowy killer Iron Savior, a może nawet coś więcej. Słychać energię i moc z pierwszego albumu Savage Circus, a nawet coś z Gamma ray. Szczęka opadła, ale to dopiero początek.Singlowy "In the realm of heavy metal" to kwintesencja stylu Iron savior i geniuszu Pieta. Heavy metalowy hymn i wszystko jest tutaj na swoim miejscu. Utwór szybko w pada w ucho i nic dziwnego, że wybrano go na singla. Prawda, że to wszystko brzmi jak coś co mogło się ukazać w latach 90? Marszowy, epicki i pełen patosu "Demise of The Tyrant" to niezwykle ciężki kawałek jak na Iron Savior. Panowie idą za ciosem. Rozpędzony i niezwykle melodyjny "Firestar" to power metalowy killer i przykład jak powinno się grać w tej stylistyce. Szybkość, melodyjność, przebojowość i te przepiękne przejścia i zwolnienia. Dużo się tutaj dzieje, a przecież kawałek trwa tylko5 minut. Gitary ostro tną i ten niesamowity głos Pieta. Iron Savior w najlepszym wydaniu. Kolejnym singlem był "through the fires of Hell" i znów uczta dla fanów zespołu i heavy/power metalu. Fani Judas Priest na pewno pokochają mocny i wyrazisty "Mask, Cloak and Swor". Piękne partie solowe, podniosły i łatwo wpadający w ucho refren i mocny riff.  Klasa sama w sobie. Jeszcze dwa killery przed nami. Mroczniejszy, agresywny "Rising From Ashes" i śmiało można stwierdzić, że tak ciężko Iron Savior jeszcze nie brzmiał. Pozytywne zaskoczenie. Klasyczne zwieńczenie całości, melodyjnym i bardzo przebojowym kawałkiem w postaci "Together As One". Piet Sielck znów zafundował nam wycieczkę do lat 90. Szkoda, że to już koniec płyty.

Można wytknąć tej płycie dwa słabsze momenty, ale nie potrafią one zaburzyć pozytywnego odbioru całości. Płyta bardzo dynamiczna, energiczna i agresywna. Momentami można odnieść, że Iron Savior tak agresywnie i ciężko jeszcze nie grał. Dostałem prawdziwą heavy/power metalową ucztę do jakiej Iron savior mnie przyzwyczaił. Wyszedł klasyczny album Iron Savior i jeden z najmocniejszy w ich dyskografii. Dominują, szybkie power metalowe killery. Czego można chcieć więcej? Recepta Pieta się sprawdza i znów nagrał znakomity album, który umacnia ich pozycję na rynku. Geniusz!

Ocena: 9.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz