Strony

sobota, 7 października 2023

SATAN'S FALL - Destination Destruction (2023)


 Czy można brać na poważnie zespół, który nagrał cover kawałka będącego wizytówką Power Rangers?  Dla wielu to objaw kiczu, ale i też coś co kojarzy się z latami 90. Trzeba mięć jaja ze stali, żeby podjąć się takiego kawałka i wydać go na heavy/speed metalowym krążku. Fiński Satans Fall w tym roku pokazuje, że nie boją się różnych rozwiązań, że mają pomysł na siebie i są pewni siebie. Najnowsze dzieło zatytułowane "Destination Destruction" to punkt zwrotny w ich karierze. Z solidnego bandu stali się pierwszoligową gwiazdą, która za darmo funduje nam podróż w stare dobre lata 80.  Zmiana loga, zmiana składu i dopracowanie stylu wyszło na dobre zespołowi.

Ktoś powie, przecież ten band brzmi jak setka innych zespołów. Konkurencja jest silna i jest w czym wybierać w takim graniu. Powstało wiele klonów  iron Maiden czy Judas Priest i styl nwothm jest niczym plaga. Trzeba mieć niezłą techniką, ciekawe pomysły i uzdolnionych muzyków by móc się przebić. Fiński Satan's Fall to żywy przykład, że można się przebić i trawić na sam szczyt. Na początku byli dobry zespołem, który dostarczał sporo frajdy i radości. Dalej tak jest, z tym że muzyka stała się bardziej dopieszczona i słychać tą miłość do metalu, do lat 80 i chęć stworzenia czegoś niezwykłego. Band gra jak zaczarowany i każda nuta zawarta na tej płycie jest przemyślana i potrafi zapaść w pamięci. Mogłoby się wydać, że utwór zaśpiewany w ojczystym języku, czy cover w postaci "Go go Power Rangers" popsują ten efekt i dostaniemy jednak album, który ma słabe momenty. Tak się nie stało. Cover wyszedł na prawdę bardzo dobrze i nawet powiem, że brzmi lepiej niż oryginał. Może odzywa się u mnie sentyment do owego serialu, ale brzmi to obłędnie. "Es wird viel passieren" to utwór o przebojowym charakterze, który zachwyca swoją lekkością i dynamiką. Słychać, że to jest właśnie Satans Fall w pigułce.  Nowe nabytki tj perkusista Arttu Hankosaari i gitarzysta Ville Koskinen wnieśli sporo świeżości i przyczynili się do nowej jakości Satan's Fall. Band rozwinął skrzydła i to słychać od pierwszych sekund. Wokalista Miika Kokko śpiewa bardziej dojrzale, bardziej drapieżnie i gdzieś tam słychać inspiracje wielkimi wokalistami lat 80. Coś z Udo, coś Hansena, ale ogólnie stara się śpiewać po swojemu.  Gitarzyści Tomi i Ville prezentują się jako zgrany team i cały czas zaskakują słuchacza dostarczając ciekawych i godnych zapamiętania motywów gitarowych. Nie ma miejsce na nudę i to spora zaleta. Mając jeszcze asy w rękawie w postaci mocnego, wyrazistego brzmienia i przepięknej okładki, która kryje wiele pięknych motywów i detali to można już tylko iść po tytuł płyty roku. Faktycznie płyta ma spore predyspozycje do tego miana. Okładka też zaskakuje i nawet bardziej przypasowałbym do stylistyki thrash czy death metalowej. Miłe zaskoczenie.

Dobra wróćmy do zawartości. Płytę promował "Lead the Way", czyli taki rasowy przebój, który ma przyciągnąć rzeszę słuchaczy. Tak faktycznie jest. Prawdziwy hicior, w klimatach najlepszych hitów Enforcer czy Skull Fist. Melodyjny i taki energiczny "Garden of Fire" brzmi jakby hołd dla starych płyt Iron Maiden, ale nie tylko. Klimat lat 80 wylewa się hektolitrami i nie da się oprzeć temu kawałkowi. Dalej mamy nieco bardziej klimatyczny i złożony "Swines For Slaughter" i znów band dostarcza nam hit. Utwór łatwo wpada w ucho i na długo zostaje w pamięci. Najdłuższy na płycie jest "Monster Ball" i to majstersztyk i przejaw geniuszu Satans Fall. Zaczynamy od akustycznego intra, potem wejście gitar i robi się nastrojowo i bardziej epicko. Utwór utrzymany w średnim tempi i potrafi wgnieść w fotel. Prawdziwa petarda. Band idzie za ciosem i dostarcza nam kolejny killer. "Afterglow" to hicior, który dostarcza sporo frajdy. Prosty, dynamiczny riff, szybkie tempo i znakomicie prowadza linia melodyjna. Chce się więcej, więcej. Satans Fall jeszcze nie powiedział ostatniego słowa. Oldschoolowy "No gods, no masters", żywiołowy, nieco przesiąknięty Iron maiden "Kill the machine" czy wreszcie epicki i klimatyczny "Dark Star".

Jak ten czas szybko leci z muzyką Satans Fall na tym albumie. Cudo! Każdy utwór to prawdziwa uczta dla fanów takiego grania i osobna przygoda. W każdej kategorii ten album wymiata. Okładka, brzmienie, partie gitarowe, solówki, czy wokal. Wszystko jest na cholernie wysokim poziomie. Satans Fall się rozwinął i zabłysnął. Pokazał prawdziwą moc i nie jeden band pozostawili w tyle. Brawo i oby więcej takich płyt w przyszłości. Brać w ciemno! Okładka nie kłamie. Mamy prawdziwy majstersztyk.

Ocena: 10/10

2 komentarze:

  1. Bo Go Go Power Rangers to jest dobry kawałek - dobry riff, solówka i refren.

    OdpowiedzUsuń
  2. Sporo czekałem, aż ta płyta będzie dostępna w całości, a 10/10 zobowiązuje. Otwieracz znakomity, gitara zachwyca, wokalista takoż, refren porywa, utwór wystrzałowo przebojowy. Drugi kawałek taki jak i jego tytuł, istny ogród ognia, ach ta gitara. Trzeci, bardziej epicki z robiącymi klimat zaśpiewami i gitarą, która już przyzwyczaiła do tego, że grajek to prawdziwy mistrz, kolejny hicior. ,,Monsters Ball,, jeszcze podbija i tak wysoką już stawkę, nieśpiesznie rozwija się do porywającego refrenu i wciąż płynie dostojnie gdzieś w niezmierzoną przestrzeń wszechświata, prawdziwy monument. Do dynamicznego początku płyty nawiązuje ,,Afterglow,, , kolejny murowany przebój. ,, No Gods no Master,, i ,,Kill the Machine,, trzymają poziom. Prawdziwa perełka na koniec, klimatycznie epicki i mroczny ,,Dark Star,, potwierdza, że Satans Fall to istne typy spod ciemnej gwiazdy, ale jakżesz ta gwiazda miotnęła blaskiem. Tak, zleciało bardzo szybko i chce się jeszcze i jeszcze. Fantastyczny krążek, który też jakoś trzeba upchnąć do przepełnionego wora z najlepszymi płytami A.D. 2023.

    OdpowiedzUsuń