Strony
▼
sobota, 16 marca 2024
SENTRY - Sentry (2024)
Kiedy odszedł Mark Shelton, to wraz z nim umarł Manilla Road. No, ale nie jest to koniec dla pozostałych muzyków. Basista Phill Ross, wokalista Bryan Patrick i perkusista Neudi powołali w 2019r do życia band o nazwie Sentry. Do zespołu dołączył gitarzysta Kalli Coldsmith, którego kojarzyć można z muzyki Savage Grace czy Masters of Disguise. Debiutancki album "Sentry" to muzyka skierowana do maniaków Manilla Road, a najbardziej do fanów heavy/doom metalu.
Wokół płyty będzie szum, tylko mam wrażenie, że bardziej ze względu na nazwiska i historię muzyków. W muzyce Sentry dominuje mrok, dominuje doom metal i dużo tutaj jest z muzyki Candlemass. Jasne, że znajdą się też wpływy Manilla Road, ale nie ma tego błysku geniuszu, nie ma tej jakości. To co znajdziemy tutaj to kawał solidnego grania, które niestety nie powala na kolana. Wszystko jest zachowawcze i zagrane tak trochę bez polotu, przekonania i wiary że może powstać coś z tego wielkiego. "The Haunting" potrafi oczarować mrocznym klimatem, z kolei otwieracz "Dark Matter" dostarcza nam mocy i zadziorny riff. Jednym z najciekawszych kawałków na płycie jest 7 minutowy "Valkyries" gdzie w końcu słychać pomysłowość, dbałość o detale i chęć zaskoczenia słuchacza. Pozytywnie też wypada "Awakening", gdzie można poczuć klimat grozy i jeszcze większą dawkę doom metalu. Warto też pochwalić band za "Black Candless" , gdzie mrok i ciekawe partie gitarowe tworzą coś naprawdę godnego uwagi. Taki heavy/doom metalu to ja mogę słuchać.
Ciekawe czy gdyby był to band bez tak bogatej historii, bez tych znanych nazwisk czy byłby taki szum w okół tej płyty? Raczej nie. Sam album solidny i dobry w odsłuchu. Jednak nie porusza, nie intryguje, nie powala na kolana. W podobnej kategorii lepiej posłuchać co wyprawia The Ecclesia na swoim nowym albumie. Od razu można poczuć różnicę. Sentry nagrał solidny album w klimatach heavy/doom metalu z elementami manilla road i candlemass.
Ocena: 6/10
Mnie też trochę zawiodła ta płyta. Recenzje przed premierą dawały nadzieję na coś bardziej oryginalnego. Shelton był świetnym pieśniopisarzem i czuć że brakuje czegoś. Z nowym Warlordem chyba będzie tak samo, brak Billa Tsamisa daje się wyczuć.
OdpowiedzUsuń