Strony

niedziela, 2 czerwca 2013

DRAGONSCLAW - Judgement Day (2013)

Australijski Dragonsclaw powraca ze swoim drugim albumem i ich styl nie zmienił się. Dalej jest to mocny heavy/power metal z ostrymi, zadziornymi riffami, mocną sekcją rytmiczną i wyrazistym wokalistą Gilesem Lavery. Nie powinno nikogo zdziwić, też fakt że na „Judgement Day” dalej słychać wpływy takich kapel jak Iron Maiden, Judas Priest czy Cage czy Bloodbound. Choć Dragonsclaw nie dokonał rewolucji w swoim graniu, to jednak nowy album jest daleki od debiutanckiego „Prophecy”.

W przypadku nowego albumu problem tkwi właściwie w materiale, który jest przeciętny, nudny i monotonny. Czegoż innego można się spodziewać, skoro dominują kompozycje nie zapadające w pamięci? O ile wokalista Giles Lavery wyróżnia się ostrym, dojrzałym, agresywnym wokalem przypominającym Seana Pecka z Cage, o tyle reszta muzyków nie wyróżnia się już tak mocno. Gitarzysta Ben Thomas właściwie wygrywa przez cały album jakby 2-3 riffy co nie jest zbyt przyjemne dla słuchacza. W tej sferze najlepiej wypada „Lucifer Hammer” gdzie słychać shredowe granie, urozmaicony, rozbudowany „Fly” , melodyjny „Bullet” czy „Watching My Every Move”. Reszta utworów jest nijaka i nie godna by o nich wspomnieć. Zespół grać potrafi i to słychać, szkoda tylko że kompozycje są bez pomysłu i bez tego ognia, który był wszędobylski na debiucie.

Australijska formacja o nazwie Dragonsclaw za sprawą debiutu pokazała, że w tamtym kraju jest miejsce dla heavy/power metalu. Niestety zespół szybko popadł w kryzys i szybko wyczerpały się pomysły na kompozycje. Mam nadzieję, że „Judgement Day” to tylko tymczasowy postój.

Ocena: 4.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz