Strony

niedziela, 18 sierpnia 2013

CELLADOR - Honnor Forth EP (2013)

Kto by pomyślał, że jeden z ciekawszych amerykańskich zespołów power metalowych powróci jeszcze do świata żywych. Cellador, który założony został w 2003 roku zaimponował fanom melodyjnego grania za sprawą debiutanckiego albumu „Enter deception”. Pokazali, że amerykanów też stać na to by grać bardziej europejski power metal, który wywodzi się od takich kapel jak Helloween, czy też Dragonforce. Cellador na swoim debiutanckim albumie pokazał, że można nagrać energiczny, melodyjny power metal w którym spotyka się kultura europejska i amerykańska z lat 80. Szarża gitar, szybka sekcja rytmiczna i duża dawka imponujących solówek sprawiły, że Callador za gościł w wielu sercach fanów melodyjnego grania. Jednak potem kapela znikła tak szybko jak się pojawiła na scenie. Mamy rok 2013 i niespodziewanie kapela wraca z nowym mini albumem zatytułowanym „Honor Forth”. Czy zupełnie inny skład zespołu i długa przerwa w graniu odbiły swoje piętno na muzyce tego amerykańskiego zespołu?

Z tych ludzi, którzy pracowali przy debiucie został tylko gitarzysta Chris Petersen, który w dalszym ciągu stawia na szybkie, zadziorne, pełne werwy i melodyjności partie. Świetnie się rozumie z drugim gitarzystą Celebem Deleatem czego dowodem są dobrze rozplanowane solówki. Power metalowa formuła, którą zespół prezentował na debiucie została utrzymana i dalej tutaj sekcja rytmiczna pędzi do przodu z szybkością nie gorszą niż na albumach Dragonforce. Najlepszym przykładem tego zjawiska jest „Unchained”, który brzmi jak amerykańska wersja Dragonforce. Sam utwór wyróżnia się nie tylko niezłą dynamiką, ale też melodyjnością. Rolę wokalisty po Michelu Gremio objął sam Chris Petersen i choć nie ma takiej skali jak poprzednik to radzi sobie całkiem dobrze. Słychać, że mamy do czynienia z power metalem. Na mini albumie znalazły się jeszcze 3 kompozycje, które w pełni potwierdzają że Cellador choć w zmieniony składzie nie obniżył poziomu swojej muzyki. Chwytliwy i rozpędzony otwieracz „Honor Forth” też wypada dobrze i jeśli już się do czegoś przyczepić to do nieco hard rockowego „I'm omega” czy nieco przekombinowanego „Conscious Defector”.

„Honnor Forth” może nie jest tak dopracowany i dopieszczony jak debiutancki album, ale ważne że udało się zachować podobny duch muzyki, przywołujący na myśl europejski power metal, a przede wszystkim Dragonforce. Jest kilka niedociągnięć, kilka słabszych momentów, ale najważniejsze jest to że kapela powróciła do świata żywych i dopisuje ciąg dalszy do swojej historii. Teraz pozostaje tylko czekać na nowy album.

Ocena: 7/10

P.s podziękowania dla Vlada Nowajczyka za udostępnienie materiału

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz