Pamięta ktoś debiut szwedzkiego Rocka Rollas z roku 2011? Ci którzy
nie pamiętają, to wspomnę że „The War Of Steel Has Begun” to
była bardzo dobra mieszanka heavy/power/speed metalu z wyraźnymi
wpływami Running Wild, Accept, Iron Maiden czy Judas Priest. Od
tamtego krążka minęły dwa lata i lider zespołu Ced powraca z
nowym albumem zatytułowanym „Metal Strikes Back”.
Jeśli ktoś myśli, że Ced zmienił styl, poszedł w kierunku
innych rejonów muzycznych niż tych wyznaczonych na debiucie
ten może czuć rozczarowanie. „Metal strikes Back” to nic
innego jak kontynuacja stylu i schematów wyznaczonych na
debiucie. Nacisk na chwytliwe, niezbyt wyszukane melodie zakorzenione
w metalu lat 80. Oczywiście konstrukcja nie odbiega od tego co było
na debiucie, tak więc szybka sekcja rytmiczna, spora ilość
ciekawych zagrywek gitarowych, melodyjnych solówek, czy
zadziornych riffów. Wszystko co niezbędne by stworzyć bardzo
dobry album metalowy jest tutaj zawarte, a nawet więcej. Nie zawsze
udaję się zawrzeć na płycie emocje, pasję do muzyki, miłość
do metalu i radość z samego grania, a Rocka Rollas to zawarł. Ced
i Rocka Rollas czuje się dobrze w heavy/ speed/ power metalu
zakorzenionego w latach 80 i to słychać na płycie niemal od samego
początku aż do ostatniej minuty. Choć stylistycznie „Metal
strikes Back” nie odbiega od debiutu, to jednak jest to
wydawnictwo bardziej dojrzałe i nie chodzi tutaj tylko o kompozycje.
Przede wszystkim brzmienie jest bardziej soczyste i dopieszczone, Ced
jakby tez bardziej rozwinął swoje umiejętności, a wokalista Joe
Liszt brzmi tez lepiej niż Josef z debiutu. Poza tym wszystkiego
jest tutaj jakby więcej. Więcej energii, więcej ciekawych
pomysłów, melodii, wszystko bardziej zgrane i przemyślane.
Czego można chcieć więcej? Hitów, które zapadają w
pamięć. Takowych tutaj nie brakuje i najlepszym tego przykładem
jest melodyjny „Warmachine From Hell” czy zadziorny
„Weaponizer” który nasuwa twórczość
Judas Priest. Nie brakuje też kawałków, które są
przesiąknięte Running Wild i przykładem tego jest taki „Sword
Raised in Victory” który brzmi jak drugi „The
battle Of waterloo”.Echa Running Wild słychać też w szybkim
„Blazing Wings”. Materiał jest urozmaicony co
potwierdza bardziej stonowany, wręcz hard rockowy „Metalive”.
Wrażenia wywarte przez kawałki wspiera również niezwykle
klimatyczna szata graficzna, która znakomicie oddaje
zawartość.
Jesteście gotowi na ponowny atak metalu w wykonaniu Rocka Rollas?
Czy jesteście gotowi na kolejną porcję mocnego, solidnego heavy
metlau w stylu Judas Pirest czy Running Wild? Czy brakuje wam grania
z pasją i z radością? Czujecie nie dosyt pod względem płyt
zakorzenionych w metalu lat 80? A może po prostu nie potraficie
znaleźć płyty na dobrym poziomie, gdzie pełno jest dobrych
melodii i hitów? Jakikolwiek problem byś nie miał,
rozwiązaniem jest nowy album Rocka Rollas.
Ocena: 8/10
Jak Coca Cola! To jest to!
OdpowiedzUsuń„Sword Raised in Victory” z tej płyty to mój ulubiony kawałek 2013 roku :) Coś pięknego :)
OdpowiedzUsuń