niedziela, 15 września 2013

ROCKA ROLLAS - Metal Strikes Back (2013)

Pamięta ktoś debiut szwedzkiego Rocka Rollas z roku 2011? Ci którzy nie pamiętają, to wspomnę że „The War Of Steel Has Begun” to była bardzo dobra mieszanka heavy/power/speed metalu z wyraźnymi wpływami Running Wild, Accept, Iron Maiden czy Judas Priest. Od tamtego krążka minęły dwa lata i lider zespołu Ced powraca z nowym albumem zatytułowanym „Metal Strikes Back”.


Jeśli ktoś myśli, że Ced zmienił styl, poszedł w kierunku innych rejonów muzycznych niż tych wyznaczonych na debiucie ten może czuć rozczarowanie. „Metal strikes Back” to nic innego jak kontynuacja stylu i schematów wyznaczonych na debiucie. Nacisk na chwytliwe, niezbyt wyszukane melodie zakorzenione w metalu lat 80. Oczywiście konstrukcja nie odbiega od tego co było na debiucie, tak więc szybka sekcja rytmiczna, spora ilość ciekawych zagrywek gitarowych, melodyjnych solówek, czy zadziornych riffów. Wszystko co niezbędne by stworzyć bardzo dobry album metalowy jest tutaj zawarte, a nawet więcej. Nie zawsze udaję się zawrzeć na płycie emocje, pasję do muzyki, miłość do metalu i radość z samego grania, a Rocka Rollas to zawarł. Ced i Rocka Rollas czuje się dobrze w heavy/ speed/ power metalu zakorzenionego w latach 80 i to słychać na płycie niemal od samego początku aż do ostatniej minuty. Choć stylistycznie „Metal strikes Back” nie odbiega od debiutu, to jednak jest to wydawnictwo bardziej dojrzałe i nie chodzi tutaj tylko o kompozycje. Przede wszystkim brzmienie jest bardziej soczyste i dopieszczone, Ced jakby tez bardziej rozwinął swoje umiejętności, a wokalista Joe Liszt brzmi tez lepiej niż Josef z debiutu. Poza tym wszystkiego jest tutaj jakby więcej. Więcej energii, więcej ciekawych pomysłów, melodii, wszystko bardziej zgrane i przemyślane. Czego można chcieć więcej? Hitów, które zapadają w pamięć. Takowych tutaj nie brakuje i najlepszym tego przykładem jest melodyjny „Warmachine From Hell” czy zadziorny „Weaponizer” który nasuwa twórczość Judas Priest. Nie brakuje też kawałków, które są przesiąknięte Running Wild i przykładem tego jest taki „Sword Raised in Victory” który brzmi jak drugi „The battle Of waterloo”.Echa Running Wild słychać też w szybkim „Blazing Wings”. Materiał jest urozmaicony co potwierdza bardziej stonowany, wręcz hard rockowy „Metalive”. Wrażenia wywarte przez kawałki wspiera również niezwykle klimatyczna szata graficzna, która znakomicie oddaje zawartość.

Jesteście gotowi na ponowny atak metalu w wykonaniu Rocka Rollas? Czy jesteście gotowi na kolejną porcję mocnego, solidnego heavy metlau w stylu Judas Pirest czy Running Wild? Czy brakuje wam grania z pasją i z radością? Czujecie nie dosyt pod względem płyt zakorzenionych w metalu lat 80? A może po prostu nie potraficie znaleźć płyty na dobrym poziomie, gdzie pełno jest dobrych melodii i hitów? Jakikolwiek problem byś nie miał, rozwiązaniem jest nowy album Rocka Rollas.

Ocena: 8/10

2 komentarze:

  1. Jak Coca Cola! To jest to!

    OdpowiedzUsuń
  2. „Sword Raised in Victory” z tej płyty to mój ulubiony kawałek 2013 roku :) Coś pięknego :)

    OdpowiedzUsuń