środa, 29 maja 2019

MAJESTY - Legends (2019)

Zmiany, zmiany i jeszcze raz zmiany. To jest czego możemy się spodziewać po nowym albumie niemieckiego Majesty. "Legends" to dziewiąty album tej zasłużonej formacji grającej heavy/power metal w duchu Manowar.  Tarek Maghary, który odpowiada za komponowanie materiału i partie wokalne zmienił swój wygląd i jakoś dziwnie przyzwyczaić się do jego nowej fryzury. Mamy też nowego basistę i nowe logo zespołu. Tematycznie zespół też jakby nieco odszedł od rycerskich klimatów na rzecz post apokaliptycznego świata, w którym ludzkość walczy o lepszą przyszłość.  Troszkę mi to przypomina zabieg Hammerfall w przypadku "Infected".  Problem tkwi nie tyle w kosmetycznych zmianach, ale zwłaszcza tych związanych z stylem. Band poszedł w kierunku słodszego heavy/power metalu i wyparł się grania pod Manowar. Teraz biorą pod lupę twórczość takich formacji jak Sabaton, Beast in Black, czy Battle Beast. Tarek pokusił się o dodanie partii klawiszowych i postawienie na troszkę kiczowaty klimat. Niby dalej słychać, że to płyta Majesty, a jednak "Legends" to już coś nowego w dyskografii Majesty.

Tarek wciąż dobrze radzi sobie z partiami wokalnymi i wciąż potrafi komponować przeboje, tylko że to już nie ta liga co na "Rebels". Brzmienie jest tutaj mocnym atutem i nie ma się do czego przyczepić. Inaczej wygląda sprawa jeśli chodzi o zawartość. Spore kontrowersje wzbudził, słodki i melodyjny "Burning Bridges", który jest pełen nawiązań do Sabaton czy Battle Beast . Początkowo byłem sceptyczny do tego co usłyszałem. Jednak w zestawieniu z innymi kawałkami z tej płyty to właśnie ten singiel na długo zapada w pamięci. Sporo w tym zasługa refrenu, który jest prosty i skoczny.  Dużo klawiszy i podobnej stylistyki usłyszymy w stonowanym "Wasteland outlaw", który jest bardzo komercyjnym, wręcz popowym kawałkiem. Tutaj Tarek przesadził i zdradził swój styl, który był odzwierciedleniem najlepszych lat Manowar. Tego tutaj nie ma.  Kolejnym słodkim kawałkiem jest przebojowy "Church of Glory". Mamy klawisze i power metal, ale tutaj wiemy że to nasz kochany Majesty. Jest rycerski klimat, jest też podniosły refren i pozytywna energia. Jeden z moich ulubionych utworów na płycie. Echa starego Majesty mamy w rozpędzonym "Rizing Home"  i to uroczy kawałek, który imponuje przebojowością. "We are the legends" to marszowy, wręcz bojowy utwór, ale czegoś mi tutaj brakuje. Na płycie pojawia się piękna i klimatyczna ballada w postaci "World of Silence". Najciekawsza jest końcówka płyty, bo usłyszymy tutaj bardziej klasyczny i dobrze znany nam Majesty. "Last bridge" to szybki i przebojowy killer, czyli to co mieliśmy na "Rebels". Epicki, podniosły i rycerski "Blood of Titans" to kolejny hit na płycie. Całość zamyka, lekki i również chwytliwy "Stands as One".

Jedno było do przewidzenia w przypadku "Legends". Fakt, że będzie to płyta poniżej oczekiwań. Jest to jeden z najsłabszych albumów Majesty, jeśli nie najsłabszy. Nie chodzi nawet o te klawisze i zmiany stylistyczne. Materiał jest po prostu na niższym poziomie. Brakuje tutaj energii, pazura, a przede wszystkim mocnego uderzenia. Przebojowość i duża dawka melodii ratuje ten album.

Ocena: 6.5/10

1 komentarz:

  1. Wiem że nie na temat ale właśnie posłuchałem 3 razy pod rząd nowego GLORYHAMMER!!!! I w tym momencie powinno ci zabraknąć skali na ocenę :)Tak to jest to -prawdziwe i zasłużone 10/10. I wymiatają totalnie !!!Cała płyta dopieszczona do ostatniej sekundy. Na razie mocny konkurent 2019 dla RHAPSODY OF FIRE, ETERNITY'S END czy SILVER BULLET a nawet VEONITY.

    OdpowiedzUsuń