środa, 7 sierpnia 2019

DESTRUCTION - Born to Perish (2019)

Ostatnie dokonania Sodom, Kreator czy Tankard tylko utwierdziły mnie w przekonaniu, że niemiecki thrash metal przeżywa drugą młodość. Wspomniane kapele ostatnio wydało na świat jedne z najlepszych swoich wydawnictw. Troszkę inaczej wygląda sprawa z innym wielką kapelą thrash metalową prosto z Niemiec.  Mowa o nieco zapomnianym Destruction. Lider Grupy Schmier ostatnio bardziej skupiał się na kapeli Panzer. Wydał z nią dwa świetne albumy i w końcu odszedł by bardziej skupić się na Destruction. To była w sumie dobra informacja, bo pojawiła się szansa by ta wielka formacja znów coś znaczyła w thrash metalowym światku. Ostatni wartościowy album Destruction to "D.e.v.o.l.u.t.i.o.n". Mamy rok 2019 i Destruction powraca z nowym składem i nowym albumem. Powiem krótko. "Born to perish" spełnił moje wygórowane oczekiwania i z miejsca stał się jednym z ich najlepszych wydawnictw.

Wiele rzeczy się zmieniło. Już sama okładka jest tego dowodem. Jest mroczna, budząca niepokój i przywołuje lata 80  czy 90. To już zwiastuje coś dobrego. Dodatkowo Destruction zadbał o wysokiej klasy brzmienie. Jest ostro, agresywnie i to potęguje emocje. Schmier wspina się tutaj na wyżyny swoich umiejętności wokalnych. Co ciekawe śpiewa tutaj bardzo podobnie jak na płytach Panzer czy Headhuner, czyli stara się brzmieć melodyjnie i to spory atut. Do zespołu zaproszono drugiego gitarzystę i Damir Skecic z heavy/power metalowego Gonoreas sprawdził się idealnie. Nadał brzmieniu Destruction bardziej melodyjnego charakteru i to band zbliżyło do ostatnich dokonań konkurencji. Jak ktoś lubi ostatnie płyty Kreator czy Sodom ten z pewnością pokocha nowy album Destruction. Drugim nabytkiem zespołu jest Randy Black, który ostatnio był znany z Primal Fear. Znakomicie się sprawdza na "Born to Perish" i to dzięki niemu płyta jest taka dynamiczna i na wysokim poziomie technicznym.

Pomówmy o zawartości, bo to ona tutaj zasługuje na długie chwalenie. Zacznijmy od fenomenalnego "Born to Persih". Czysty, encyklopedyczny rasowego thrash metalu. Prawdziwa petarda i sam riff przyprawia o dreszcze. Sam kawałek imponuje niezwykłą grą Randiego i to on jest tutaj gwiazdą. Co za energia, co za agresja i do tego utwór jest bardzo przebojowy. Destruction tutaj wspiął się bardzo wysoko i dawno nie pamiętam takiego trash metalu w ich wykonaniu. Nic dziwnego, że to właśnie ten utwór posłużył do promocji płyty.   Drugą kompozycję, którą band udostępnił wcześniej był równie energiczny i zadziorny "Betrayal". Jest szybko, jest mrocznie i old schoolowo. Imponuje znów technika i znakomita gra Mike;a i Damira. Miód dla uszu. Tak powinno się grać thrash metal. Taka promocja zwiastowało prawdziwą petardą i tak też się stało. "Inspired by death" zaczyna się w stylu Megadeth i to miły dodatek. Damir tutaj przemyca swoje melodyjne granie i znów mamy znakomity utwór. Chcecie więcej? Nadciąga marszowy "Rotten", który ma też heavy metalowy wydźwięk i to miła niespodzianka dla fanów Panzer. Schmier śpiewa drapieżnie, ale też bardziej melodyjnie. Refren tutaj jest prosty, ale bardzo szybko zapada w pamięci. Jest moc. Randy Black też znakomicie wprowadza nas do energicznego "Fithy Wealth". Schmier i spółka pokusili się też o bardziej rozbudowany i klimatyczny kawałek. Taki właśnie jest "Butchered for life", który jest najdłuższy na płycie. Band tutaj znakomicie buduje napięcie i nie brakuje spokojniejszych motywów jak i też tych bardziej agresywnych. Słychać jak band się rozumie i jak każdy z członków uzupełnia się wzajemnie. Band z  prawdziwego zdarzenia. Dalej mamy złowieszczy i dynamiczny "Tyrants of the netherworld" i to kolejna petarda na płycie. No to idziemy za ciosem. Dalej mamy kolejny killer w postaci "We breed Evil" i to jest Destruction jaki fani kochają. Klasa sama w sobie. Końcówka to melodyjny "Fatal Flight 17" i agresywny "Ratcatcher".

Zbierzmy wszystkie fakty i oceńmy to co zaprezentował Destruction. Zmiana brzmienia na agresywniejsze, dodanie drugiej gitary, wprowadzenie Randy Black na perkusji i większa dawka melodyjności. Na plus trzeba zaliczyć wplecenie heavy metalowych patentów. To wszystko składa się w spójną całość. Na takim poziomie Destruction dawno nie grał i takiego thrash metal dawno nie prezentował. "Born to perish" to jeden z ich najlepszych albumów w historii zespołu. To może być płyta roku !

Ocena: 10/10

2 komentarze:

  1. Powrót weteranów jak najbardziej udany.Album przebojowy ale i czuć tu trash jaki ja osobiście uwielbiam. Cóż, znów sięgnąłem do ich dokonań i aż łezka się w oku kręci takie to dobre jest

    OdpowiedzUsuń