wtorek, 21 maja 2024

BAT -Under the Crooked Claw (2024)


To już kolejny raz, kiedy to przy wyborze płyty pokierowałem się frontową okładką. Uwielbiam się przyglądać okładką płyt heavy metalowych. Mają swój urok, kryją wiele pięknych detali i potrafi na długo zapaść w pamięci, a czasami są wrotami do innego świata. Jest to dla mnie bardzo ważny element i czasami piękna okładka potrafi kryć ciekawą muzykę. Tym razem stało się podobnie. Mroczna okładka amerykańskiej formacji Bat kryje heavy/speed metal mocno wzorowany na latach 80."Under  The Crooked Claw" to już drugi album w dorobku tej grupy, która działa od 2013r. W ich muzyce słychać sporo elementów NWOBHM, ale też coś z Razor, Motorhead czy Venom. Nie jest to płyta roku, to na pewno, ale satysfakcja jest gwarantowana.

Band stawia na dobrą zabawę, na oddanie hołdu dla lat 80 i tak naprawdę stawiają na proste i chwytliwe melodie. Ma być szybko,  z pazurem i z wykopem. Band nie bawi się w granie czegoś ambitnego i oryginalnego. Kto szuka takiej muzyki, ten poczuje nudę i rozczarowanie. Ta muzyka skierowana jest do konkretnego słuchacza i ta grupa osób będzie czerpać radość z słuchania tej płyty. Klimat lat 80 wylewa się z okładki, ale surowe, nieco przybrudzone brzmienie też również nas zabiera do tamtych lat.  To, że jest taki poziom a nie inny, z pewnością przyczynia się skład zespołu. W końcu skład tego trio wchodzi przede wszystkim gitarzysta Nick Poulos i Ryan Waste, których można kojarzyć z Volture i przede wszystkim thrash metalowego Municipal Waste. Panowie potrafią grać i komponować ciekawe rzeczy, co przedkłada się na jakość płyty.

Pewna echa thrash metalowej motoryki można tu i ówdzie usłyszeć, choćby w takim "Vampyre Love". Jest agresywnie i na pograniczu speed metalu i thrash metalu. Brzmi to naprawdę bardzo dobrze i chce się jeszcze więcej. Od razu co się rzuca to ten specyficzny, charyzmatyczny wokal Ryana, który przemyca troszkę thrash metalowego feelingu w tym jak śpiewa. Echa motorhead można doszukać się w rozpędzonym "Streetbanger" i band nie kryje się z tym. W podobnej stylizacji jest taki "Just Buried" i to wszystko brzmi naprawdę dobrze, ale brakuje troszkę elementu zaskoczenia. "Warshock" to kolejny killer, w którym nie brakuje thrash metalowego pazura. Z kolei taki "Horror Vision" stara się podkreślić mroczny klimat grozy, który gdzieś unosi się nad całością. Warto wyróżnić jeszcze melodyjny "marauders of Doom", pomysłowy i treściwy "Electric warning". Całość wieńczy dynamiczny i przebojowy "Final Strike".

Piękna okładka na długo została w pamięci. Muzyka już raczej tak długo nie zagości. To kawał solidnego heavy/speed metalu i to wszystko dobrze brzmi. Nie ma niestety w tym jakiejś świeżości, brakuje też wyrazistych hitów, które by napędzały ten album. Pozycja godna uwagi, posłuchania, bo to kawał udanego grania, które oddaje klimat lat 80. Kto szuka dobrej rozrywki ten z pewnością ją tutaj znajdzie.

Ocena: 8/10
 

15 komentarzy:

  1. Nikt i nigdzie jeszcze, nie pokusił się o zrecenzowanie ,, Free Spirit Soar,, , nowiusieńkiego WARLORD, nad którym wyraźnie pieczę z wysokości sprawuje BILL TSAMIS, bo chłopaki nagrali już bez JEGO fizycznego udziału genialną, pełną odniesień do przeszłości płytę. Wolny duch wciąż szybuje, szybuje na wciąż niebotycznych dla innych wysokościach, epicki mrok podszyty nieziemską melancholią, moja płyta roku ? Na ten moment tak !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdzieś tam w planach na pewno jest by napisać recenzję. Płyta ma momenty, ale wrzucam ja do kategorii rozczarowań. To już trochę inny warlord

      Usuń
    2. Nie fatyguj się, poradzą sobie...

      Usuń
  2. Gówno straszne ten Warlord bez Billa...to jest chyba jeszcze gorsze od The Hunt for Damien, a myślałem że większego gniota to już mało kto nagra. A tu prosze, ta sama kapela

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skroiłeś klocka pod z góry przyjętą tezę ( pamiętam Twój wpis dotyczący WARLORD na długo prze ukazaniem się ,, Free Spirit Soar,, ). Powtórzę, płyta genialna, ale potrzebuje kilku przesłuchań, oczywiście muzyka w tej stylistyce nie każdemu musi się podobać.

      Usuń
  3. Nie tezę, tylko słuchałem...no, przyznam się, że nie całości bo po The Watchman wyłączyłem.
    Ten wokal chwiejący się w zwrotkach pierwszego kawałka, jakby gość stał na mrozie nago, tak tak warto posłuchać!
    I te klawisze AOR Waldo przez cały The Rider, no miód malina.
    A może banalny refrenik z Conquerors podrabiający szwedzki euorpower w rodzaju Cryonic Temple?
    Myślałem, że nic gorszego niż Dickinson, Myrath i Attacker już się w tym roku nie zdarzy, a tu voilà...
    A co do tej ostatniej twojej wrzutki, to mam trzy płyty, w tym dwie w wersjach deluxe, więc nie imputuj, że jak ktoś ocenia źle to nie zna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie akurat singiel się podobał, a czemu dickinson czy myrath ci się nie podobał ?

      Usuń
    2. Klawisze w WARLORD to zawsze były takie trochę ludowo-grecko-odpustowe, stąd też ten ich, oprócz gitary TSAMISA oczywiście, rozpoznawalny po kilku taktach styl, a moją ulubioną płytą z muzyką WARLORD nie jest wcale żaden z ich regularnych albumów, tylko ten z coverami ,, A Crack in the Sky,, . PSYCHOTIC WALTZ, mam wszystkie ich płyty, ( DEAD SOUL TRIBE zresztą też ) , a na ostatniej ,, The God Shaped Void,, , która wchodziła bardzo powoli, jeden, zresztą chyba najbardziej ponury tam kawałek, ,, Sisters of the Dawn,, kazał czekać na siebie najdłużej, by po wielu przesłuchaniach stać się tym ulubionym. To samo miałem z ,, Free Spirit Soar,, .
      ,, Behold a Pale Horse,, też długo wchodził... i jaki podobny ma klimat do tego w ,,Sister of the Dawn,, ! Wiele, wiele przesłuchań potrzeba.
      P.S. A z innych nieoczywistych greckich klimatów, bo już nie tylko inspiracji to VILLAGERS OF IOANNINA CITY polecam.

      Usuń
    3. Zgadzam się, płyta Age of Aquarius zespołu VILLAGERS OF IOANNINA CITY to najwyższa półka :)

      Usuń
  4. Co do Dickinsona to wieje nudą, na wcześniejszych płytach killerów było co niemiara, dogłębny opis znajdziesz w Encyklopedii, generalnie granko ostrożne, w wielu miejscahc bezbarwne, folkowe wstawki jakieś... wynudziłem się, a potem to wspomnienie przeciętności zmiótł nowy album Judasów i Bruce poszedł w niepamięć

    Co do Myrath to stracili orientalnego ducha na nówce i zamienili się w modern wersję Kamelot. Nie to bym Kamelotu nie lubił...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moim skromnym zdaniem płyta Dickinsona jest genialna, ale trzeba jej poświęcić trochę czasu. Płyta Warlord też mi siadła, klimatyczna okładka i naprawdę dobre kompozycje. Attacker dla mnie słabiutko, a Myrath jeszcze nie słuchałem i pewnie już nie posłucham :)

      Usuń
  5. Bruce jak na faceta rocznik 1958 nagrał całkiem udaną płytę.

    OdpowiedzUsuń
  6. Myrath jak na Maroko jest całkiem spoko 😉 czyli jedno oko na Maroko drugie na spoko, ups na Myrath 😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. UPS oni raczej Tunezja, żartowałem z tym Maroko 😉

      Usuń
  7. Skonkluduję tylko, że jeszcze w roku 2013 płyty obu legend - Warlord i Attacker - były u mnie w top 5.
    Ten rok przeniesie ich jednak na listę gniotów. Taka dygresja...

    https://heavymetal.page/pliki/enmet/2013.htm

    OdpowiedzUsuń