poniedziałek, 4 listopada 2024
VIPERWITCH - Witch Hunt- Road to vengeance (2024)
Wytwórnia Stormspell Records słynie z ciekawych pozycji w kategorii heavy metalu i zawsze to jest sprawdzone źródło, które potrafi dostarczyć solidne wydawnictwa w tej dziedzinie. Najnowsze dzieło wydane przez tą wytwórnię to debiut amerykańskiej formacji Viperwitch. Kapela jest na rynku w sumie 10 lat, ale dopiero teraz przyszedł czas na zaprezentowanie w pełni swoich umiejętności. Band gra klasyczny heavy metal z pewnymi elementami hard rocka czy speed metalu. "Witch Hunt - Road to Vengeance" ukazał się 31 października i na pewno przykuwa uwagę miłą dla oka okładką, a jak prezentuje się zawartość?
Nie do końca przemawia do mnie przybrudzone i nieco garażowe brzmienie. Wokal i maniera wokalna Danica Minor też może poróżnić słuchaczy. Z jednej strony śpiewa agresywnie, z drugiej strony brakuje technicznego wyszkolenia. Może się to podobać, albo też nie. Nie przeszkadza to aż tak w odsłuchu. Na szczęście większą uwagę skupia na sobie duet gitarowy Minor/Perkins. Jest klasycznie, prosto i bez większego zaskoczenia. Band nie odkrywa niczego nowego i troszkę brakuje im pomysłu na ciekawe melodie, na poruszenie i stworzenia czegoś godnego zapamiętania. To materiał, który dobrze się słucha, ale to wszystko jest dobre do posłuchania na raz, potem staje się monotonne i troszkę męczące.
Poszukajmy plusów. Rozpędzony "Hellbound" ma dobrą dynamikę i potrafi dostarczyć jeszcze frajdy. Tutaj band przemyca trochę speed metalowej stylistyki. Lata 80 i ta prostota daje o sobie znać w "Bathory", który nieco brzmi jak ukłon w stronę Warlock czy Judas Priest. Instrumentalne przerywniki w postaci "Vapor City" przeszkadzają. Rozpędzony "The huntress" też nie wiele wnosi i wypada blado na tle wiele innych kawałków w podobnym stylu jakie pojawiły się w 2024. Niby jest potencjał, ale w ogóle nie jest wykorzystany. Ogólnie przerost formy nad treścią, chcieli stworzyć mroczny klimat, pójść w koncepcyjny album, ale polegli. Nie udało się.
Stormspell Records jak się okazuje nie zawsze oznacza materiał godny uwagi. Debiut Viperwitch to płyta nijaka, bez charakteru, bez pomysłu i polotu. Gdzieś tam był potencjał, że to mógł być ciekawy album. Kompozycje są słabe, do tego to brzmienie, mało wyrazista wokalistka i zdominowanie albumu przez przerywniki instrumentalne. Jestem na nie.
Ocena: 3.5/10
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Tym razem to nie ,,smoki i gołe baby,, , ale ,,wilki i czarownice,, temat też jakby trochę mało oryginalny...
OdpowiedzUsuńFajna gitarka do dyskotekowego rytmu, ale dopiero pod koniec tego przegadanego openera. Pierwszy instrumental pokazuje, że wioślarz zna się na rzeczy, jednak bez dźwiękowych urozmaiceń, sam nie poradzi, ale przecież ten gitarowy temat z powodzeniem rozwijają w popisowym i kapitalnie zagranym ,,Hellbound,, , tylko ta mówiona wstawka niepotrzebna. Drugi instrumental mroczy do semi afrykańskiego rytmu. Fajny początek ,,Viperwitch,, , przez chwilę zapachniało nawet LAO CHE, ale jak na deklarację stylu grupy to na tych okładkowych motorkach do celu raczej nie dojechali, ale ciekawe momenty przecież były. ,,Bathory,, choćby i za samą nazwę spieprzony być nie mógł, i nie jest, metalowa surówka leje się tutaj beż żadnych udziwnień, i mamy prawdziwy oldmetalowy hicior. Trzeci instrumental to ukłon w stronę DONNY SUMMER ? Zdecydowanie wolę jednak DONNĘ. ,,The Huntress,, znakomicie zaśpiewany, dobrze zagrany, tylko te dziwne wokalne wstawki zupełnie niepotrzebne, bo zepsuły naprawdę nośny numer. ,,Blood Moon Rises,, to zupełne nieporozumienie, mające pewnie jakieś uzasadnienie do całości tego konceptu, ale nie będę się zagłębiał w temat. ,,Shewolves of the Wasteland,, to znów naprawdę bardzo dobre granie bez udziwnień, a to zwolnienie w środkowej części nie psuje, bo pasuje, dobrego wrażenia, jakie ten utwór pozostawia po sobie. Piąty instrumental, ze szczątkowym refrenem jeszcze z poprzedniego kawałka, to raczej ,,pawie piórka,, a nie ,,zębiska i pazury,, . ,,No Gods no Masters,, i na początku ciekawy, i w rozwinięciu przekonujący, choć nie na tyle, ile z tej kompozycji można było wyciągnąć. Szósty ( sic ! ) instrumental to i nawet ładne płyty zakończenie, jest deszcz, jest smutek, i obława na młode wilki zakończona...
Za całość zaprezentowanego tutaj materiału Viperwitch, jak najbardziej słusznie od ,,Powermetalwarrior,, po dupie dostali. Jednak jest kilka kompozycji dających nadzieję na przyszłość, ale na litość boską, VIPERWITCH, nie idźcie tą drogą !