piątek, 13 czerwca 2025

INSANIA -The great apocalypse (2025)


 W roku 2021 szwedzki Insania powrócił w wielkim stylu po 14 latach niebytu. Piąty album studyjny okazał się jednym z najlepszych albumów tej grupy i jak zwykle przemycał sporo patentów klasycznego Helloween. To była prawdziwa uczta dla fanów power metalu. Na następcę "V(preaparatus supervivet)"przyszło nam czekać 4 lata i o to jest "the great apocalypse". Wielki poziom poprzednika udało się utrzymać i śmiało można rzec że Insania przeżywa drugą młodość.


Płyta ukazała się 13 czerwca nakładem Frontiers Records. W zespole lekkie zmiany. Nie ma Petera Ostrosa na gitarze,na basie Tomasz Stolta,  również odszedł Dimitri Keiski. Nowym basista został Erik Arko. Więcej na swoje barki wziął Ola Helen, który odpowiada za partie wokalne i współtworzy partie gitarowe z Niklasem Dahlinem. Wokal Ola to jeden z najważniejszych filarów zespołu Insania. To piękny, power metalowy głos na miarę Kiske. Sieje zniszczenie i przypomina co to znaczy klasyczny power metal rodem z lat 90. Majstersztyk. Partie gitarowe tworzone przez due Ola/Niklas są kontynuacją tego co mieliśmy na poprzednim albumie. Jest energia, szybkość i duża dawka melodyjności. Power metal pełną gębą.  Panowie znów zadbali o klimatyczna okładkę i mocne, soczyste brzmienie. Od razu widać, że mamy do czynienia z płytą z górnej półki.


Materiał to 9 kompozycji i daje nam to ponad godzinny muzyki.  Płytę otwiera dobrze znany " The Trinity ". Rasowy power metalowy killer w stylu starego dobrego Helloween. Nieco bardziej marszowy i podniosły jest "indestructible".  Utwór pomysłowy i pokazuje w jak świetnej formie jest Insania. Stare płyty Insania przypomina przebojowy "no ones hero" . Klasyczny power metal w odświeżonej formule, a wszystko brzmi świeżo i mocarnie. Partie gitarowe przyprawiają o dreszcze i takie emocje powinien wzbudzać Helloween. 8 minut szybko zlatuje z insania.  Piękny intro, solówka godna Kaia Hansena i mamy killer w postaci "afterlife". Z jednej strony klasycznie, a z drugiej świeżo i tak bardziej współcześnie.   Piękne zwolnienia pojawiają się w nastrojowym "revolution". Kawałek imponuje pod względem energii i melodyjności.  Trochę progresywnego metalu i symfonicznych ozdobników uświadczymy w "the propheisier" który jest nieco słabszym ogniwem na płycie. Mamy jeszcze przebojowy "fire from above" i oldscholowy "underneath the eye", który jest hołdem dla stratovarious  i Helloween z czasów Keeperow. Całość wieńczy kolos "the great apocalypse" i przez te 14 minut dzieje się dużo.  Rozbudowany i pełen niespodzianek epicki kolos. Zakończenie w wielkim stylu.

Wszyscy czekamy na nowy Helloween, ale tak naprawdę wystarczy odpalić nowy Insania, bo odnoszę wrażenie że tutaj mamy więcej Helloween niż obecnie serwuje nam Helloween. Insania silna jak nigdy wcześniej i pokazuje że klasyczny power metal w klimatach Helloween ma się bardzo dobrze. Poziom poprzedniego albumu udało się zachować. 


Ocena : 9.5/10

3 komentarze:

  1. Wita wasz Stefan. Owszem jest tu nieźle ale czy aż 9.5/10 no może jeszcze ze 3 razy posłucham to może się przekonam :). Ale na ten moment wyszła dziś nowa płytka FAIRYLAND (mój ulubieniec obok kapel Heavenly czy starych Dark Moor). Jest fajnie i klimatycznie a nawet super symfonicznie. Dużo się dzieje i za to FAIRYLAND ma u mnie 10/10

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mi się wydaje, że album FL jest trochę lepszy od Insanii która trzyma poziom, ale nie przebija poprzednich swoich produkcji.

      Usuń
  2. Płytka OK. mocno tradycyjna w sensie brzmienia 2000-2005. I za to chłopakom należą się brawa. Zwłaszcza No One's Hero chwyta, brzmiąc niczym wyciągnięty z trzeciej płyty. Ale na coroczną 30-tkę nie ma szans, nawet w tak kiepskim roku jak ten dotychczas.

    OdpowiedzUsuń