Każdy z nas ma wiele na
głowie i na daną chwilę zachwycamy się dotychczasowymi premierami
jeśli chodzi o heavy metalowe produkcje. Jednak warto też się
skupić na tych, które są przed nami. Najciekawszą
propozycją dla fanów heavy metalu lat 80 i twórczości
Mercyful fate, Accept czy Judas Priest będzie debiutancki album
Evil. Słowo „debiut” też jest tutaj trochę nie na miejscu. W
końcu Evil to duńska formacja, która została założona w
1982 roku. Nagrała kilka dem i nawet niektórzy puścili
plotkę że grał tam kiedyś sam King Diamond. Przez te wszystkie
lata to Freddie Wolf był mózgiem tego zespołu i teraz kiedy
kapela wraca po latach nie bytu to również za jego przyczyną.
To on jest odpowiedzialny za kompozycje, za teksty i produkcję
debiutanckiego albumu „Shoo The Messenger”, którego
premiera jest przewidziana na 30 marca 2015 roku. Za wokal
odpowiedzialny jest były wokalista Artillery czyli Soro Nico
Adamsen. W efekcie dostajemy rasowy heavy metalowy album utrzymany w
klimacie lat 80 z okultystycznymi tekstami.
Album opowiada o tym, jak
każdy z nas jest odpowiedzialny za zło, które pojawia się
na Ziemi oraz w naszym prywatnym życiu. Jest miejsce na śmierć,
zło i okultyzm, a więc mrok pełną gębą. Fani takiego Mercyful
Fate czy Venom mogą być zadowoleni. Zresztą Evil stara się
stworzyć odpowiedni klimat za pomocą przybrudzonego brzmienia i
odpowiednich melodii. Ta sztuka wyszła całkiem dobrze i nie ma się
właściwie do czego przyczepić. No chyba że szukamy tutaj
nowoczesnego brzmienia, który powoli nas pod względem
jakości. Co mi się podoba to oczywiście okładka, która
jest klimatyczna i dość mroczna. Jedna z ciekawszych tegorocznych
okładek płyt metalowych. Muzycznie jest tak jak to nakreśliłem na
samym wstępie. Jest to heavy metal o mrocznym klimacie, w którym
słychać echa Accept, Judas Priest czy Mercyful Fate. Wokal Soro z
kolei nadaje całości nieco agresywnego, wręcz thrash metalowego
charakteru. Jest też trochę toporności w tym wszystkim, tak więc
niektórym może się to skojarzyć z niedawną premierą
niemieckiego Panzer. Płytę otwiera przyprawiający o dreszcze „It's
Here”, który ma coś z płyt Kinga Diamonda. Świetny
klimat horrorów zachowany i napięcie rośnie. Ostry, ponury,
utrzymany w średnim tempie „Dark Side of Mother Nature”
ukazuje przede wszystkim toporność oraz ciągoty Freddiego Wolfa do
thrash metalu. Ciekawszym utworem jest tytułowy „Shoot The
Messenger”, który ma nie tylko cechy thrash metalu,
ale też i niemieckiego heavy metalu spod znaku Accept. Mocny riff
tylko potwierdza, że Wolf wciąż potrafi wygrywać ciekawy riff,
które zaskoczą swoją prostotą i wykonaniem. Więcej starego
Accept czy Judas Priest mamy w heavy metalowym „I Could Be
Your Hero” czy klimatycznym „Keep It true”,
który ma porywa epickim wydźwiękiem. Z całego materiału
warto tez wyróżnić zamykający „World War 666”,
który cechuje się niezwykłą dynamiką i melodyjnością. To
jeden z mocniejszych hitów na tej płycie.
Kapela powstała w latach
80 i właściwie ten materiał brzmi jakby powstał w tamtym okresie.
Wszystko zostało tak dopasowane, że całość brzmi jakby nie miała
premierę 30 marca 2015, lecz roku 1982. Mocny wokal, ostre riffy,
mroczny klimat, spora toporność i thrash metalowe zacięcie, to
cechy dzięki którym ten album zasługuje na uwagę. Może nie
jest to nic nowego, ani odkrywczego, ale z pewnością szczere i z
hołdem dla lat 80.
Ocena: 6/10
W celu uściślenia dodam, że zadebiutowali EP-ką w 1984, a nie tam żadne dema ;p
OdpowiedzUsuń