Ahoj, wszyscy na pokład,
pora ruszyć w niezapomnianą podróż, przygodę. Cel?
Oczywiście obieramy kierunek na Port Royal. Wiele wód, wysp
odkryła bandera Rolfa Kasperka, który pływał również
w okolicach Port Royal w latach swojej glorii i chwały. Któż
z nas nie pamięta wycieczki do Port Royal? Tortuga Bay i pływanie
ze sztormem w tle też są tutaj godne zapamiętania, podobnie jak
wyprawa na wyspę skarbów. Niestety ale statek o nazwie
Running Wild pływa już niemal od ponad 30 lat i już nieco
zardzewiał. Wiele dobrych piratów jak Thilo Hermann czy Jorg
Micheal odeszło i poszło w swoim kierunku i obecnie kapitana Rolfa
wspiera Peter Jordan. Dawno nie wybierali się w tamte rejony, które
przyniosły im sławę, a ostatnia wyprawa „Shadowmaker” nie
zakończyła się takim sukcesem jakim fani by chcieli. W tym roku ma
być „Resillent” czyli nadzieja na powrót do śpiewania
pirackich szantów, do rabowania, łupienia i picia rumu w
dużych ilościach. Pytanie czy stara bandera Kasperka na nieco
zardzewiałym statku dostarczy nam takich emocji jak za dawnych lat?
Otóż to, ale na szczęście nie brakuje młodzieńców,
którzy też chcą podążać piracką drogą . Ced, który
jest znany z Rocka Rollas, czyli szwedzkiego heavy metalowego
zespołu, w którym też echa Running Wild można było
usłyszeć na debiutanckim albumie postanowił założyć Blazon
Stone – zespół który pozwoli fanom zaznać ponownie
tej magii znanej nam z „Black hand Inn”, „Port Royal” czy
„Death Or Glory”. Dwu osobowa bandera Ceda wybiera się w
dziewiczy rejs łajbą Blazon Stone i obiera za kurs Port Royal. Około
20 lat przyszło czekać, aż ktoś się podejmie się podobnej
wyprawy w podobne rejony co Running Wild, ale jednocześnie z taką samą
pasją, z taką samą magią i pirackim klimatem. „Return to Port
Royal” to debiutancki krążek Blazon Stone, ale można to
traktować również jak zagubiony album Running Wild. Czego
się można spodziewać po tej wyprawie?
Nazwa Blazon Stone, która nasuwa
oczywiście album „Blazon Stone”, tytuł płyty „Return To Port
Royal” nasuwa na myśl album „Port Roayl” Running Wild. Zaś
patrząc na tą iście piracką i genialną szatę graficzną można
zobaczyć w niej coś z „Under Jolly Roger”. Fakty mówią
za siebie, że narodził się nam zespół, który może
zająć miejsce po Running Wild. Stylistycznie nie ma tutaj
kombinowania i otrzymujemy muzykę w stylu Runnning Wild z
najlepszych lat. Tak więc nie zdziwcie się jak usłyszycie w
kawałkach odesłania do znanych płyt Rolfa Kasperka. Cel
zamierzony, ale jaki końcowy efekt daje. Całość w tym przypadku
brzmi jak zagubiony album Running Wild z lat 80. Tak jak w Running
Wild Rolf Kapserek pełni rolę kapitana i zawsze starał się sam
stworzyć, tak w Blazon Stone kapitanem i motorem napędowym jest
Ced, który zajmuje się niemal wszystkim. To on skonstruował
linie melodyjną utworów, to one je skomponował, to dzięki
niemu magia Running Wild jest w Blazon Stone, a kompozycje niszczą
swoją energią, melodyjnością i pirackim klimatem. Od strony
gitarowej dzieje się sporo i wystarczy posłuchać epickiego „The
Tale Of Vasa” w którym dzieje się sporo i choć na
myśl przychodzi „The battle Of Waterloo” czy „Treasure Island”
to ten kawałek ma swój charakter. Sporo ciekawych rozwiązań,
sporo atrakcyjnych melodii, a wszystko to utrzymane oczywiście w
pirackim stylu. Czego mi brakuje na ostatnich płytach Running Wild?
Szybkości, tej magii z starszych płyt, agresji, pirackiego klimatu.
To wszystko znalazłem na tej płycie Blazon Stone. Właściwie
dominują szybkie kawałki i taki „Wind In The Sails”
z melodią wyjętą z „Siberian Winter czy chwytliwy „Stand
you Line” który jest godnym następcą „Riding The
Storm” tylko potwierdzają ten stan rzeczy. Running Wild słynął
też z dobrych intr, jednak te czasy już ma dawno za sobą, ale
Blazon Stone i tutaj pomyślał o wszystkim i zadbał o krótkie
klimatyczne „Intro”, które jest równie
genialne co te znane z „Pile Of Skulls”. Ced choć zajmuje się
tutaj całą warstwą instrumentalną to udało mu się zapewnić
znakomitą sekcję rytmiczną o jakiej można pomarzyć tylko na
nowym albumie Running Wild. By dorównać Running Wild, ba
nawet zastąpić ich na scenie w przyszłości trzeba umieć tworzyć
hity, mieć w sobie geniusz kompozytorski jaki miał bez wątpienia
Rolf i wiecie co? Ced go ma i chwała że wciąż są tam gdzieś
tacy młodzi uzdolnieni muzycy, którzy tworzą z pasji do
muzyki, a nie dla pieniędzy. Dlaczego Blazon Stone udało się tak
dobrze odtworzyć to co najlepsze w Running Wild? Dlaczego im udało
się nagrać tak magiczny album? Kolejnym tutaj elementem składowym
jest wokalista Erick, który brzmi podobnie do Rolfa. Jest to
specyficzny, piracki wokal, który idealnie odnajduje się w
takim graniu. Utwór „Return To Port Royal”
to prawdziwy hit, który wciąga w piracki świat.
Charakterystyczne akustyczne wejścia znane z Running Wild też tutaj
występują co słychać w „Amistad Rebellion”, czy
„Blackbeard”. No
i na koniec chciałbym wspomnieć o perełce „High Treason”,
który przenosi do czasów „Pile Of Skulls” czy
„Black Hand Inn”. Dużo odesłań do płyt Running Wild, jednak
to są tylko smaczki, bo nie ma tutaj odgrzewania kotletów, a
jedynie stworzenia czegoś własnego bazując na znanych patentach z
Runnning Wild.
Wyprawa
pełna emocji, zaskoczeń i miłych smaczków klasyki Running
Wild. Ced i jego Blazon Staone pokazał że można grać w starym
stylu Running Wild. Udowodnił, że temat pirackiego metalu nie
został wyczerpany, że można wciąż dopisać kolejne rozdziały
historii Running Wild. Ten rok będzie rokiem konfrontacji
doświadczonego i legendarnego Running Wild prowadzonego przez Rolfa
i P.J z Blazon Stone prowadzonego przez Ceda I Ericka i wiecie co?
Czuje, że Running Wild nie da rady przebić „Return To Port
Royal”. Ta płyta jest po prostu magiczna, utrzymana w klasycznym
stylu Running Wild z najlepszych lat. Szukałem czegoś takiego od
lat, czekałem na młodego muzyka który ruszy z własnym
zespołem w piracką podróż śladami Rolfa Kasperka i ten
czas w końcu nastał. Najlepszy debiut roku 2013 i jeden z
najlepszych albumów roku 2013, o ile nie najlepszy. ”Ready
For Boarding”? Arrr
Ocena
10/10