Najbardziej zapracowany
muzyk w metalowym światku? Bez wątpienia Ced z szwedzkiego Rocka
Rollas. Dał się nam poznać jako geniusz muzyczny, który ma
głowę pełną świetnych pomysłów, które stara się
urzeczywistnić. Do tego też wykorzystuje różne zespoły,
czy też projekty muzyczne. Dał nam się poznać w doom metalowym
Lector, w thrash metalowym Mortyr, dał światu BlazonStone czyli
godnego następcę Running Wild, odnajduje się w klasycznym metalu
co potwierdził w Cloven Altar, w dodatku jest specjalistą tworzenia
power metalu w stylu Blind Guardian czy Gamma Ray co udowodnił na
dwóch albumach solowego projektu Breitenhold. Jednak od samego
początku jego głównym projektem, obecnie zespołem z krwi i
kości jest Rocka Rollas. To już 4 albumu zarejestrował z tym
zespołem, to od niego wszystko się zaczęło. Obecnie nie jest to
już działanie na każdym polu. Ced zajmuje się tylko gitarą,
komponowaniem i wokalem. Obowiązki zostały rozdzielone i Rocka
Rollas podniósł poprzeczkę jeśli chodzi o jakość swojej
muzyki. Już „The Road to Destruction” był produkcją wysokich
lotów, to jednak „Pegan Ritual” przebija tamte wydawnictwo
pod względem klimatu, przebojowości i jakości muzyki.
Mroczna, oddająca klimat
płyty okładka to jeden z atutów tej płyty, ale Ced
przyzwyczaił już nas do tego, że jego płyty wyróżniają
się ciekawą szatą graficzną. Brzmienie jakie skonstruował Ced
jest też wyborne i w pełni współgra z tym co przygotował
dla nas Ced. Jest to wycieczka po klasyce heavy/speed metalu jak i
power metalu. Jest to podróż w rejony znane, które
gdzieś nam już się obiły o uszy, przy okazji takich zespołów
jak Crystal Viper, Enforcer, Gamma Ray, Running Wild, Blind Guardian
czy Helloween. Ced stawia na klasykę i im składa hołd. Co ciekawe
nie jest to kolejny bezmózgi klon, a szczere granie wzorowane
na tradycyjnych rozwiązaniach z lat 80. Na płytę trafiło 8
utworów utrzymanych w podobnym stylu i konwencji. Na pierwszy
strzał idzie tytułowy „The punic Wars”, który
rozpoczyna się ciekawą partią basową, a potem dołączają
charakterystyczne gitary i zaczyna się prawdziwa jazda bez
trzymanki. Speed/power metalowe łojenie na wysokim poziomie.
Mroczniejszy klimat pojawia się w energicznym „Gaulic
Boare”, w którym są pewne echa Running Wild, ale to
nic dziwnego, bo Ced jest pod wielkim wpływem tego zespołu. Stary
Blind Guardian czy Gamma Ray wybrzmiewa z szybkiego i agresywnego
„Demigod”. Prawdziwą perełką na płycie jest
rozbudowany „Lost in the Enchanted Forest” w którym
Ced miesza style Blind Guardian i Running Wild. Dzieje się tutaj
sporo, ale to jest to z czego słynie Ced, a mianowicie z świetnych
pomysłów. Tutaj są przede wszystkim świetne solówki
i przejście. Ciekawe jakby Cedowi by wyszedł kolos przekraczający
10 minut? Kto wie może kiedyś się doczekamy takiego progresywnego
kawałka w jego twórczości. Większa dawka klimatycznego
grania w stylu Blind Guardian jest w tytułowym „Pegan
Ritual”, który jest jednym z najlepszych kawałków
Rocka Rollas w ich całym dorobku. Rocka Rollas potrafi odnaleźć
się też w rycerskim graniu co pokazuje w przebojowym „Viking
Lord”, który miesza echa Crystal Viper, Grim Reaper,
Manowar, Hammerfall, czy Running Wild. To jest klasyka na najwyższym
poziomie. Tak się gra heavy/speed/power metal moi drodzy i reszta
może się tylko uczyć od Ceda jak to się robi. Jeszcze bardziej
pomysłowy wydaje się być energiczny „the Swordsman Rise”,
który przypomina taki stary klasyczny heavy/speed metal z lat
80. Mam tu na myśli taki Crossfire czy Grim reaper. Na plus działa
też epicki, taki wręcz rycerski refren, który sprawdzi się
podczas koncertów Rocka Rollas. Całość zamyka kompozycja
„Call of The Wild”, który mogłaby trafić
na nowy album Blazon Stone, bo sporo w niej z Running Wild.
Rocka Rollas rośnie w
siłę, a Ced staję się osobą kultową, która zapisała
się w historii heavy metalu. Nie tylko chodzi tutaj o pracowitość
Ceda, jego talent komponowania świetnych kawałków i
nagrywania w miarę szybko swoich albumów. Chodzi tutaj o
tworzenie wartościowej muzyki z kręgu speed/heavy/power metalu i to
na wysokim poziomie. W dodatku jeszcze w takiej ilości, że starcza
na 4 zespoły. To się nazywa moi drodzy geniusz. Rocka Rollas znów
nagrał album energiczny, niezwykle dynamiczny i pełen przebojów.
W odróżnieniu od poprzednich krążków wyróżnia
go dojrzałość, urozmaicenie i niezwykły klimat. Czekamy na więcej
muzyki tworzonej przez Ceda. Jego rytuał dopiero się zaczął.
Ocena: 9.5/10