środa, 9 października 2024
KINGCROWN - Nova Atlantis (2024)
Przepiękna jest ta okładka nowego albumu Kingcrown. "Nova Atlantis" to już trzeci album tej formacji, a wliczając album pod szyldem Oblivion to nawet i czwarty. Kingcrown działa od 2018r i dobrze jest widzieć, że Dawid i Joe Amore znaleźli sobie miejsce po długoletniej przygodzie z Nightmare. Panowie w dalszym ciągu trzymają się heavy/power metalowej stylistyki. Skład uzupełnia basista Sebastian Chabot, który grywa w Galderia. Gitarzysta Bob Saliba to też muzyk z Galderia, a drugi gitarzysta tj Ced Legger grywał w Headless Cross. Doświadczeni muzycy, których stać na wiele. Debiut Kingcrown to prawdziwa perełka. Drugi to już niestety słaba płyta i na szczęście teraz po 2 latach wracają z trzecim albumem "Nova Atlantis", który wypada lepiej niż "Wake Up Call". Premiera przewidziana na 22 listopada roku 2024 nakładem Rockshot Records.
Okładka na pewno najlepsza w dorobku grupy i jedna z piękniejszych jeśli chodzi o okładki roku 2024. Samo brzmienie też bardzo dobre, soczyste i takie z nutką hard rockowego feelingu. Kingcrown to przede wszystkim niesamowity głos Joe Amore, który sieje zniszczenie. Kocham jego głos i nigdy mi się nie znudzi. Czarował w Nightmare i robi to w Kingcrown. Jestem ciekaw jakie spustoszenie zrobi w Tower of Babel. Na tym lepiej układa się współpraca gitarzystów, bowiem Legger i Saliba stawiają na chwytliwe melodie, łatwo wpadające riffy, które czynią album łatwy w odbiorze.
Płytę wypełnia 11 kawałków i choć do ideału sporo brakuje, to płyta dostarcza sporo frajdy. Zadziorny, energiczny "The Magic Stone" to kawał dobrze skrojonego heavy/power metalu. Można doszukać się pewnych elementów Nightmare, jest mocny riff i podniosły refren. Do tego niezwykle melodyjne solówki. Bardzo udany start! Najdłuższy na płycie jest tytułowy "Nowa Atlantis" i tutaj bardziej hard rockowo, bardziej klimatycznie i ma to swój urok. Refren robi robotę. Dalej mamy przebojowy "Real or fantasy" choć za bardzo przekombinowany jak dla mnie. Rasowy power metal dostajemy w rozpędzonym "Guardian Angels" i podoba mi się jak to brzmi od strony instrumentalnej. Jest moc i pazur i o to chodzi. Więcej hard rocka i słodkości dostajemy w "Letter to myself". Nie do końca przemawia to do mnie. Już lepiej w takiej hard rockowej konwencji wypada "Judgment Day". Band próbuje urozmaicić nowy album i raz to wychodzi lepiej a raz gorzej.Troszkę ożywienia dostajemy w "Souls of travelers", który zabiera nas znów w heavy/power metalową motorykę. Przepiękny jest "Utopia Metropolis", gdzie chwytliwa melodia i klimat hard rockowy napędzają utwór. Naprawdę jeden z mocniejszych hitów na płycie. Mamy jeszcze rozpędzony "When Stars are Aligned" i znów taki Kingcrown na jaki czekałem. Całość wieńczy nastrojowy "Endless Journey", który również przesiąknięty jest hard rockiem.
Nowy album francuzów kryje kilka perełek, kilka świetnych pomysłów. Płyta o wiele ciekawsza niż poprzednia, ale kilka klas słabsza niż genialny "a perfect world". Mimo pewnych wad, słabszych momentów płyta trzyma poziom i dobrze się jej słucha. Kiedy nie ma już Nightmare z Amore na wokalu, to trzeba się cieszyć z jego udziału w Kingcrown i z tego że wciąż tworzy nową muzykę. Warto posłuchać !
Ocena: 7/10
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz