wtorek, 22 października 2024

POWERCROSS - The Lost Empire (2024)


 Powercross to kolejna nowość na greckiej scenie metalowej. Band powstał w 2022r i w skład wchodzi gitarzysta Spiros Rizos z Dark Legion, perkusista Stelios Pepinidis z Valiant Sentinel, basista  Panos BT i wokalista John Britsas z Crimson Fire. Mamy doświadczonych muzyków, którzy postanowili grać heavy/power metal w klimatach Stratovarius z nutką twórczości Firewind czy Nightmare. Debiutancki album zatytułowany "The Lost Empire" ukazał się 17 października 2024 nakładem wytwórni Elevate Records. Nie jest to najlepsze co usłyszałem w tym roku i sam band może nie jest geniuszem w swoim fachu, ale grać potrafią i robią to bardzo dobrze. To już sprawia, że nie można przejść obojętnie obok tego wydawnictwa.

Można ponarzekać na wokal  Johna Britsasa, który jest dość łagodny i bez takiego pazura. Można ponarzekać, że band nie robi niczego nadzwyczajnego i stawia na wtórność. Można też ponarzekać na nieco słabsze momentami brzmienie, czy na brak wyrazistych hitów co porwą słuchacza. To są detale, drobnostki, ale potrafią zaważyć na całości. Motorem napędowym Powercross jest bez wątpienia gitarzysta Spiros Rizos, który wygrywa udane partie gitarowy. Mamy mocne riffy, intrygujące melodie i sporo dobrze rozegranych solówek. Wszystko brzmi tak jak powinno. Jest to wszystko rozegrane ostrożnie i brakuje tutaj trochę finezji i polotu. Zabrakło tego elementu zaskoczenia.

Na plus należy zaliczyć mocny, wyrazisty i taki podniosły otwieracz zatytułowany "The Abyss of Knowledge". Kawałek pokazuje, że w tej formacji drzemie potencjał.  Troszkę progresywności, troszkę nowoczesnego charakteru i podniosłości i w efekcie mamy znakomity otwieracz. Dużo starego, dobrego Stratovarius można usłyszeć w rozpędzonym "Nightlight" i już wiadomo, że band potrafi odnaleźć się w power metalowej konwencji. Tutaj John bristsas brzmi niczym Koltipelto z Stratovarius co jest miłym dodatkiem. Podobne emocje wywołuje przebojowy "Eternity" i znów wszystko brzmi tak jak powinno. Lekki i przyjemny jest "The Lost Empire" i znów echa Stratovarius, a nawet coś z Helloween. Znajomo brzmi "The Final Storm", który opiera się na sprawdzonych riffach i zagrywkach. Wtórne do bólu, ale miłe w odsłuchu. "The Dark Days" to również klimaty Stratovarius, ale już tego bez Timo Tollkiego. Nacisk położono tutaj na klimat i ta ballada nie jest taka zła. Coś z Firewind można uświadczyć w najostrzejszym utworze na płycie tj "Waves Of Mercury" i bez wątpienia to jest droga, którą powinien obrać zespół. Całości dopełnia mroczny, zadziorny "The Circle of Life", który przemyca patenty Firewind, czy właśnie Stratovarius. Bardzo udane podsumowanie całości.

Jeszcze sporo pracy przed Powercross, ale debiut na pewno udany i warty uwagi. Bardzo udana mieszanka heavy metalu i power metalu. Dla fanów Stratovarius czy Firewind pozycja obowiązkowa. Jest kilka godnych zapamiętania hitów, jest też wtórność i odgrzewane kotlety. Najważniejsze, że wszystko zrobione ze smakiem i z pomysłem.

Ocena: 8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz