środa, 28 maja 2025

TITAN KILLER - Slow self destruction (2025)


 Jak ktoś lubi epicki heavy metal i ma słabość do ancient empire, shadowkiller,czy ironsword ten powinien posłuchać nowe dzieło Titan Killer. Band działa od 2015 r i nagrał póki co 2 albumy studyjne. Najnowszy "Slow self destruction" ukazał się 17 maja. To kolejna płyta, którą warto posłuchać.


Titan Killer to przede wszystkim charyzmatyczny wokalista Max Fuchs. Jego maniera i styl śpiewania przypomina Michaela Poulsena z Volbeat. Nadaje całości klimatu. Florian Cudy i Jan Satary tworzą zgrany duet gitarowy i dostarczają sporo ciekawych melodii i zadziornych riffów.  Nie tworzą niczego nowego i wygrywają oklepane rzeczy, ale robią to dobrze.

Miła dla oka okładka, soczyste brzmienie dodają uroku całości. Płytę otwiera "slow self destruction", który zaczyna się spokojnie i klimatycznie. Potem słychać riff rodem z twórczości running Wild. Mocna rzecz. Marszowy, taki true heavy metalowy "fear the cross" fajnie buja i zapada w pamięci. Potem mamy melodyjny "forced to Hollow", który pokazuje że band potrafi grać. Dobrze wypada też prosty i zadziorny "Echoes of Hope", który jest kolejnym hitem.  Szybko w ucho wpada "sf-1", który pokazuje przebojowe oblicze zespołu.  Pomysłowy riff i chwytliwy refren robią robotę. Nieco agresywniejszy i mroczniejszy jest ",pulling strings". Jest epicko i z pazurem. Kolejny hit na płycie to "as titans awaken" i na sam koniec jest dynamiczny i zadziorny "Tyrants falls".

Titan Killer robi krok do przodu i jest już bardziej dojrzałym zespołem. Potrafi zbudować epicki klimat i postawić na mocne riffy. Mamy hity i ciekawe melodie. Dobrze się tego słucha od początku do końca. Płyta godna polecenia.

Ocena: 8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz