Żyjemy w ciekawych czasach, kiedy jeden człowiek jest wstanie nagrać cały album i jeszcze go wydać. Najlepsze jest w tym wszystkim fakt, że taka płyta nagrana przez jednego muzyka może być bardzo atrakcyjna dla słuchacza i stanowić jedną z ważniejszych płyt w danym gatunku. Valtari to projekt muzyczny Martiego Warrena. Ma już za sobą 4 płyty i "Titans call" to najnowsze dzieło, które w pełni wpisuje się w stylistykę melodyjnego death metalu. Fani Ensiferum, wczesny In flames, czy Before the dawn z pewnością odnajdą się w muzyce Valtari.
Warren zadbał o każdy detal i muzyka zawarta na płycie wpada w ucho i może się pochwalić niezwykłą przebojowością. Jest tutaj zadziorność, agresja, ale też i urozmaicenie, co przedkłada się na atrakcyjność owej płyty. Co przyciąga uwagę to bez wątpienia dojrzały i zadziorny wokal Warrena, który nadaje całości charakteru i death metalowa pazura. Niby Warren niczego nowego nie odkrywa, a wręcz powiela wiele znanych motywów, ale wszystko jest bardzo ładnie splecione i słucha się tego bardzo przyjemnie. Otwieracz "The shadows Caress" może nie jest idealny, ale ma solidny riff i dobrze rozplanowane partie wokalne. Pierwszy killer na płycie to melodyjny "silence", który zaskakuje dynamiką i przebojowością. Elementy folku można wychwycić w nastrojowym "Titans Call". Warty wyróżnienia jest złożony i klimatyczny ""Follow". Zamykający "Cloaked" też jest wartościowym kawałkiem, gdzie Warren przemyca mroczny klimat i folkowe melodie. Tutaj jednak dostajemy stonowane granie, które ma nas zaskoczyć. Tak też jest.
"Titans call" to świetny przykład, że jedna osoba też może zdziałać cuda. Warren sam wszystko nagrał i tym bardziej jest to imponujące. Wszystko brzmi naprawdę solidnie i słucha się tego z dużą przyjemnością. Melodie może nie wyróżniają się, ale zapadają w pamięci i czynią ten album atrakcyjny w swojej kategorii. Warto zapoznać się z tym albumem, bo jest tu wartościowa muzyka, która potwierdza że melodyjny death metal jeszcze nie umarł i ma się całkiem dobrze.
Ocena : 7/10
Jeżeli chodzi o melodeath to polecam płytę Iotunn "Access all worlds". No i koniecznie plyte Wilderun "Veil of imagination" z 2019 roku. Symfoniczny, progresywny majstersztyk, jedna z najlepszych plyt jakie w zyciu slyszalem.
OdpowiedzUsuńCoś jeszcze proponujesz? Bo to fajne krazki
UsuńA coś z tego roku ciekawego zaproponujecie? Hmm?
UsuńŚwieżo po odsłuchaniu Iotunn - uważam, że to coś cudownie pięknego. Wilderun niegdyś słuchałem i jest to faktyczny majstersztyk, winszuję gustu.
UsuńCo jeszcze moge zaproponowac... Æther Realm "Tarot", Æphanemer "Prokopton", Countless Skies "Glow" (kawalek Tempest jest chyba najlepszym melodeathem jakis kiedykolwiek slyszalem), Aeternam "Al qassam" (najlepszy melodeath z zeszlego roku). Jezeli spodobal sie Wam wokal w Iotunn - to polecam Barren Earth, tam tez drze morde Jon Aldara z Iotunn.
OdpowiedzUsuńMoge polecić jeszcze Ephemerald "Between the glimpses of hope", Hannes Grossmann "To where the light retreats", Alustrium "A monument to silence" (Ale to juz bardziej tech death), Insomnium "Winter's gate"...
OdpowiedzUsuńAlustrium jest przepyszny- dzięki
UsuńDorzucę kilka znanych rzeczy:
Sylosis-conclusion of an age
Scar Symmetry-pitch Black progress
Obsidian tide(to już mocno progresywne ale inspirowane Opeth)
Soilwork-ride majestic