Amerykański band o nazwie Arrayan Path szanuje i nawet mam kilka swoich ulubionych kawałków, ale nie jestem wielkim fanem tej formacji. Najnowsze dzieło "The marble gates to apeiron" to bez wątpienia album, który w pełni oddaje styl i jakość tej kapeli. To dzieło utrzymane w klimatach progresywnego, epickiego heavy/power metalu. Najlepsze jest to, że dostałem w końcu album, który w pełni do mnie trafił i porwał swoimi aranżacjami i jakością. Miła niespodzianka.
Premiera nowego krążka dopiero 27 listopada i jest na co czekać. Arrayan path zawsze potrafił zabłysnąć klimatyczną okładką i doprecyzowanym brzmieniem, który podkreśla wyjątkowość tej kapeli. Oj tak brzmienie jest tutaj najwyższej próby. Christofors i Socrates pokazują, że wiedzą co robią i grają muzykę od serca. Tym razem panowie przede wszystkim trafiają w moje gusta. Spory wachlarz ciekawych melodii i pomysłowych riffów czynią ten album wyjątkowy. Ten band wyróżnia się tak naprawdę dzięki świetnemu Nicholasowi Leptos, który swoim głosem przenosi słuchacza do innego świata. Właściwy człowiek na właściwym miejscu.
Czas przyjrzeć się nieco bliżej zawartości. Płytę otwiera tytułowy kawałek i faktycznie można poczuć prawdziwą moc tego zespołu i pięknego epickiego heavy/power metalu. Prawdziwa petarda. "Metamorphosis" to nieco bardziej stonowany kawałek i najlepsze jest to, że przemyca sporo patentów symfonicznych. Co za podniosłość i dostojność dźwięków. Elementy progresywne band przemyca w uroczym "Virus" i jest to kolejna perełka na tej płycie. Piękny refren i romantyczny feeling to atuty "The mourning ghost" i tutaj sporo się dzieje. Marszowy "The cardinal Order" zachwyca swoją rozbudowaną konstrukcją i bogatymi aranżacjami. Gitarzyści pokazują tutaj w pełni swój ogromny potencjał. W fotel wbija też podniosły "a silent masquerade", w którym band nie boi się wykorzystać patenty symfoniczne. Dobre emocje wzbudza pomysłowy i klimatyczny "Black Sails".
Arrayan Path nagrał jak zwykle ciekawy album i w pełni potwierdzają swoją wielkość. Tym razem jednak nagrali album, który wpasował się w moje gusta. Mamy klimatyczny, epicki heavy/power metal, w którym dźwięki są zagrane z polotem, lekkością, a aranżacje są świeże i pomysłowe. Dużo się dzieje i nie ma miejsca na nudę. Jak dla mnie jeden z ich najlepszych albumów, ale piszę to osoba która nie jest ich fanem. Każdy musi posłuchać i wyrobić swoje zdanie!
Ocena: 9/10
Tej jeszcze nie słuchałem ale sama kapela to jeden z większych ,,zawodów'' jaki miałem z kapelami. Podobnie było z Dark Moor. Tylko płyta z 2010 i 2011 roku była na miarę majstersztyków. Potem już było tylko gorzej i gorzej. Nie bardzo wiem dlaczego to niby amerykańska kapela bo dla mnie to cypr i greka. Może 1997 r w Bostonie początki ale sami grecy i cypryjczycy w zespole.2 pierwsze płyty to było mistrzostwo , słuchałem ich na okrągło coś na miarę wczesnego White Skull, klimat dawnych czasów się czuło w każdym utworze i ta melodia , pomysły. Na miejscu wytwórni Pitch Black bym dawno zakończył z nimi współpracę bo to co tworzą 3 płyty to jeden zjazd w dół a już ten podwójny album to żenada. Wasz STEFAN
OdpowiedzUsuń