czwartek, 3 czerwca 2021

DYRYTH - Watchers (2021)

 Fiński Dyryth to tak naprawdę projekt muzyczny, który opiera się na gitarowym kunszcie Dyrytha, a także multiinstrumentaliście i wokaliście Cadavera. Początki tego projektu sięgają roku 2002r i choć panowie niczego nie odkrywają, to ich debiutancki album "Watchers" zasługuję na uwagę. To taka muzyka, którą można określić jako heavy metal z domieszką power metalu. Bez wątpienia jest to album, który trafi w gust fanów Judas Priest, Iron maiden, Scanner, Accept.

Band opiera się na sprawdzonych patentach i oklepanych motywach. Jest spore nawiązanie do lat 80 i do klasycznych płyt z tamtego okresu. Całą uwagę słuchacza bez wątpienia utalentowany gitarzysta Dyryth, który znakomicie miesza gatunki heavy i power metalu. Momentami ociera się nawet o neoklasyczne zagrywki. Od strony gitarowej dzieje się sporo i można wyłapać sporo ciekawych solówek czy riffów. Do tego dochodzi podniosły i klimatyczny głos Cadavera. Wszystko dobrze się spina i tworzy spójną całość. Nie do końca przemawia do mnie nijaka okładka i nieco wycofane brzmienie, które jest troszkę okrojone z mocy.

Stonowany otwieracz "Watchers" to taki ukłon w stronę klasycznego heavy metalu i wielbicieli wszelakich dźwięków w stylu Iron Maiden. Jeszcze lepszy jest zadziorny"trial by Time", który przemyca właśnie patenty neoklasyczne w zagrywkach gitarowych. Band zaskakuje na pewno w marszowym i bardziej epickim "Exile and Agony". Zostało to zagrane naprawdę przyzwoicie, choć brakuje troszkę świeżości i bardziej autentycznego stylu. Co nie zmienia faktu, że to kawał porządnego heavy metalu. Mocnym punktem tej płyty są bez wątpienia szybsze kawałki pokroju "Vengenace Burning". W tym momencie można stwierdzić, że troszkę pozmieniałbym linie wokalne i może je też nieco podrasował. Technika wokalisty momentami kuleje. Dobrze wypada melodyjny "ascension", który znów napędzają pomysłowe partie gitarowe. Dużo dzieje się w tym aspekcie i nie ma miejsce na nudę. Całość wieńczy ballada "Wilderness", który ukazuje, że band nie radzi sobie do końca z wolniejszymi utworami.

"Watchers" to płyta solidna, która tak naprawdę opiera się na ciekawych, złożonych i melodyjnych partiach gitarowych. Troszkę gorzej wypada wokalista, choć potrafi śpiewać wysokie rejestry no i ma charyzmę. Same utwory bronią się i czasami nawet potrafią zauroczyć swoimi aranżacjami. Nie jest to najlepsze co usłyszałem w tym roku, ale jest to pozycja godna uwagi.

Ocena: 7/10

3 komentarze:

  1. W swojej płytotece z zespołów z Finlandii to chyba mam tylko Children of Bodom, Dyryth, taka lokalna supergrupa rozumiem, też nic mi nie mówi, ale powoli się zaprzyjaźniam...

    OdpowiedzUsuń
  2. Dla mnie ten album jest pozytywnym zaskoczeniem. Nie znałem. Dzięki

    OdpowiedzUsuń