czwartek, 31 sierpnia 2023
EUNOMIA - The Chronicles of Eunomia part II (2023)
Mariusa Danielsena i Petera Danielsena fanom power metalu nie trzeba przedstawiać. Znamy ich dobrze z opery metalowej w postaci Legend Of Valley Doom, czy Mariusa Danielsena solo i Darkest Sin. Panowie razem stworzyli też band o nazwie Eunomia. Kolejny bliźniaczy band norweskich braci, który znów osadzony jest w stylistyce symfonicznego power metalu, gdzie pełno odesłań do Rhapsody of Fire, czy Avantasia z pierwszych płyt. Eunomia działa od 2011r i nagrali dwa albumy, z czego najnowszy zatytułowany "The Chronicles of Eunomia part II". Nie ma nic odkrywczego i słychać sporo powiązań z innymi projektami Danielsonów, tak więc niespodzianki nie ma. Wiadomo czego można się spodziewać i jaki poziom muzyczny mogą dostarczyć ci doświadczeni muzycy.
Klimat fantasy jest, zarówno w samych kompozycjach czy okładce frontowej płyty i od razu dostajemy sygnał, co nas czeka. Eunomia to nie tylko klimat fantasy, to również zgrane i pełne melodyjności partie gitarowe duetu Magnara i Mariusa. Panowie znają się na rzeczy. Jasne grają w ściśle określonych ramach i bazują na sprawdzonych patentach, ale robią to z głową i pomysłem. Co może się podobać, to że muzycznie band stara się nas zabrać do lat 90, do świata Rhapsody czy Avantasia. Radość z odsłuchu jest i to spora. Kompozycje się bronią, a nawet potrafią zapaść w pamięci.
Płytę otwiera przebojowy "The search", który nie zaskakuje pod względem oryginalności. Jednak formuła i jakość robi swoje i tym samym kawałek wpada w ucho. Coś z Freedom Call z tych najlepszych lat można uchwycić w rozpędzonym "Glorious". Prawdziwy hit. Rozbudowany "Battle of the Overlook" ma baśniowy klimat i taki nastrojowy refren. Fani Kaia Hansena i Helloween na pewno pokochają prosty i przebojowy "Another Dimension". Znów bardzo udany kawałek, który pokazuje w pełni potencjał kapeli. Znalazło się też miejsce na nastrojową balladę i tutaj czaruje "My king". Power metal pełną gębą dostajemy w dynamicznym "Clash of Steel". Tak zgadza się, dogrzewane kotlety, ale bardzo smaczne. Nie ma odruchu wymiotnego. Więcej tego typu grania dostajemy w "Carry on". Czasami troszkę błądzą i idą w stronę słodkiego power metalu i powstają takie słabsze kawałki jak "My heart".
To jedna z tych płyt, która świata nie podbije, ale może skraść serce nie jednego fana klasycznego, symfonicznego power metalu. Dużo dobrego się dzieje. Jest jakość i sporo udanych kompozycji. Całość spójna i zagrana na wysokim poziomie. Brawo bracia Danielsen. Znów Wam się udało.
Ocena: 8/10
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz