Jednym
z najbardziej uzdolnionych gitarzystów w świecie muzyki
metalowej jest bez wątpienia Duschan Petrossi. Jego gra potrafi
pobudzić zmysły i przenieść do innego świata, który jest
pełen magii. Daj nam słuchaczom dwa świetne zespoły w postaci
Magic Kingdom i Iron mask, które odgrywają kluczową rolę w
neoklasycznym power metalu. Ostatnie dzieło Magic Kingdom było
wręcz idealne i pokazywało cały kunszt muzyka. Przede wszystkim
jego lekkość, pomysłowość i zamiłowanie do muzyki poważnej. To
dawało nadzieje, że za nie długo zostanie wydany nowy album Iron
mask.
Iron Mask to dla mnie przede wszystkim dwa pierwsze wydawnictwa w postaci „Revenge is my name” oraz „Hordes of The Brave”. Te płyty charakteryzowała niezwykła energia i przebojowość, a popisy gitarowe przyprawiają o ciarki. Kiedy Iron Mask powrócił w 2010 z kolejnym albumem to może już nie był tak wysoki poziom, ale od tamtej pory nie zeszli poniżej pewnego wysokiego poziomu. „Fifth son of the Winterdoom” to ostatnie dzieło i choć było nieco hard rockowe to i tak potrafił porwać słuchacza i wciągnąć w ten cały neoklasyczny świat. Teraz po 3 latach band wraca z nowym albumem w postaci „Diabolica” i jest to pierwszy krążek z Diego Valdezem. Co ciekawa forma i wykonanie kompozycji pod wieloma względami przypomina pierwsze dwa krążki. Dużo jest energii, ciekawych zagrywek gitarowych Duschana. Jest lekkość, jest pomysłowość i urozmaicenie, w dodatku Diego znakomicie odnajduje się w muzyce Iron mask. „I dont forget i Dont forgive” to utwór, który idealnie odzwierciedla ten stan rzeczy. Kawałek zagrany z pasją i polotem, a sama konstrukcja przypomina dwa pierwsze albumy. Nieco bardziej rozbudowany jest melodyjny „Doctor Faust”, który ma w sobie sporo ciekawych motywów muzyki klasycznej. Podniosły i niezwykle przebojowy „Galileo” to kolejna petarda na płycie. Słychać, że Iron mask jest w znakomitej formie. Duschan nie opuszcza poziomu w równie dynamicznym „Oliwer twist”, który również oddaje to co najlepsze w neoklasycznym power metalu. Nieco marszowy, nieco rockowy „March 666” potrafi oczarować klimatem i podniosłością. Do promocji albumu posłużył przebojowy „All for metal” i to był na pewno dobry wybór. Kawałek prosty w swojej formie i od razu wpada w ucho. Druga połowa płyty jest nieco bardziej zaskakująca. Pojawia się stonowany i mroczniejszy „The Rebellion of Lucifer”, który zabiera nas w klimaty Dio czy Black Sabbath. Nieco zadziorny i bardziej metalowy „Ararat” z przepięknym refrenem w roli głównej. Znakomitym zwieńczeniem płyty jest kolos w postaci „Cursed in the Devils Mill”.
Iron Mask to dla mnie przede wszystkim dwa pierwsze wydawnictwa w postaci „Revenge is my name” oraz „Hordes of The Brave”. Te płyty charakteryzowała niezwykła energia i przebojowość, a popisy gitarowe przyprawiają o ciarki. Kiedy Iron Mask powrócił w 2010 z kolejnym albumem to może już nie był tak wysoki poziom, ale od tamtej pory nie zeszli poniżej pewnego wysokiego poziomu. „Fifth son of the Winterdoom” to ostatnie dzieło i choć było nieco hard rockowe to i tak potrafił porwać słuchacza i wciągnąć w ten cały neoklasyczny świat. Teraz po 3 latach band wraca z nowym albumem w postaci „Diabolica” i jest to pierwszy krążek z Diego Valdezem. Co ciekawa forma i wykonanie kompozycji pod wieloma względami przypomina pierwsze dwa krążki. Dużo jest energii, ciekawych zagrywek gitarowych Duschana. Jest lekkość, jest pomysłowość i urozmaicenie, w dodatku Diego znakomicie odnajduje się w muzyce Iron mask. „I dont forget i Dont forgive” to utwór, który idealnie odzwierciedla ten stan rzeczy. Kawałek zagrany z pasją i polotem, a sama konstrukcja przypomina dwa pierwsze albumy. Nieco bardziej rozbudowany jest melodyjny „Doctor Faust”, który ma w sobie sporo ciekawych motywów muzyki klasycznej. Podniosły i niezwykle przebojowy „Galileo” to kolejna petarda na płycie. Słychać, że Iron mask jest w znakomitej formie. Duschan nie opuszcza poziomu w równie dynamicznym „Oliwer twist”, który również oddaje to co najlepsze w neoklasycznym power metalu. Nieco marszowy, nieco rockowy „March 666” potrafi oczarować klimatem i podniosłością. Do promocji albumu posłużył przebojowy „All for metal” i to był na pewno dobry wybór. Kawałek prosty w swojej formie i od razu wpada w ucho. Druga połowa płyty jest nieco bardziej zaskakująca. Pojawia się stonowany i mroczniejszy „The Rebellion of Lucifer”, który zabiera nas w klimaty Dio czy Black Sabbath. Nieco zadziorny i bardziej metalowy „Ararat” z przepięknym refrenem w roli głównej. Znakomitym zwieńczeniem płyty jest kolos w postaci „Cursed in the Devils Mill”.
Jeśli
komuś brakowało na ostatnich płytach Iron Mask energii,
przebojowości i ducha pierwszych płyt, ten może odetchnąć.
„Diabolica” to album, który przypomina nam twórczość
Iron Mask z pierwszych dwóch albumów. Tak więc jest
dużo neoklasycznego power metalu, dużo intrygujących zagrywek
Duschana i świetny popis Diego, który znakomicie spisał się
w roli wokalisty Iron Mask. To trzeba posłuchać!
Ocena: 9.5/10
Ocena: 9.5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz