Czas szybko leci. Kto by pomyślał, że norweski Guardians of Time jest już z nami 21 lat. Przez ten cały czas umacniali swoją pozycję w power metalowym światku. To band, który potrafi wykorzystać sprawdzone chwyty i patenty z lat 90 i podać je w odświeżonej formie. Dzięki temu zespół jest w stanie przyciągnąć młodych słuchaczy szukających nowoczesnego brzmienia i agresywnego brzmienia, ale również starszych fanów power metalu, którzy wychowali się na takich klasykach jak Helloween, Gamma Ray czy Iron Savior. "Rage and Fire" z 2015 r pokazał, że band jest w szczytowej formie i bez większego problemu są wstanie nagrać album perfekcyjny. Z tego powodu oczekiwania wobec nadchodzącego "Tearing up the world" były ogromne. Czy udało się nagrać równie udany album co "Rage and Fire" i sprostać oczekiwaniom swoich fanów?
Znów mamy to mocne, agresywne brzmienie, nadające całości nowoczesnego charakteru. Dzięki temu każdy riff, każda solówka jest bardzo wyrazista i pełna mocy. Epicka, drastyczna okładka idealnie pasuje do zawartości. To co wyróżnia ten band to bez wątpienia wyrazisty wokalista Bernt, który dysponuje mocnym i zadziornym głosem. Ważnym elementem jest też gitarzysta Paul Olsen, za sprawą którego pełno jest na płycie różnych, ciekawych motywów gitarowych. Nie ma grania na jedno kopyto, nie ma nudnych melodii i wszystko jest zagrane z pomysłem.
Zawsze warto postawić na mocne otwarcie, które zaskoczy słuchacza. Tytułowy "Tearing up the world" to prawdziwa power metalowa petarda. Od pierwszych sekund atakuje nas mocny riff i rozpędzona sekcja rytmiczna. Jest moc i ona nas otacza z każdej strony. Jest klasycznie, ale też i nowocześnie. Bardzo szybko przypadł mi do gustu nieco bardziej melodyjny i słodszy "Raise the eagle", który nasuwa na myśl Gamma Ray, Freedom Call czy francuski Nightmare. Dużo pozytywnej energii można uświadczyć w urozmaiconym "We'll bring war". Klasycznie brzmi też melodyjny "Kingdome Come", w których można uświadczyć wpływy Bloodbound czy starego Helloween. Ja to kupuje w tej formie. "Valhalla Awaits" to kolejne gitarowe szaleństwo i prawdziwy kunszt tego gatunku. Dużo hitów na tej płycie i jednym z nich jest "brothers of the north", który przemyca patenty Edguy, czy Gamma Ray. Momentami band ociera się o thrash metalowe elementy tak jak to słychać w agresywnym "As i Burn". Na wyróżnienie zasługuje nieco bardziej hard rockowy "Drawn in Blood", który nasuwa na myśl Powerwolf. Całość podsumowuje świetny "Masters we were", który idealnie podsumowuje tą płytę, jak i sam zespół.
"Tearing up the world" to bez wątpienia płyta dopracowana i pozbawiona jakichkolwiek wad. Mamy tutaj wszystko to co trzeba w power metalu. W dodatku band zaskakuje pomysłowością i świeżością. Jest to jeden z najlepszych albumów tej formacji i mocny kandydat do płyty roku. Polecam!
Znów mamy to mocne, agresywne brzmienie, nadające całości nowoczesnego charakteru. Dzięki temu każdy riff, każda solówka jest bardzo wyrazista i pełna mocy. Epicka, drastyczna okładka idealnie pasuje do zawartości. To co wyróżnia ten band to bez wątpienia wyrazisty wokalista Bernt, który dysponuje mocnym i zadziornym głosem. Ważnym elementem jest też gitarzysta Paul Olsen, za sprawą którego pełno jest na płycie różnych, ciekawych motywów gitarowych. Nie ma grania na jedno kopyto, nie ma nudnych melodii i wszystko jest zagrane z pomysłem.
Zawsze warto postawić na mocne otwarcie, które zaskoczy słuchacza. Tytułowy "Tearing up the world" to prawdziwa power metalowa petarda. Od pierwszych sekund atakuje nas mocny riff i rozpędzona sekcja rytmiczna. Jest moc i ona nas otacza z każdej strony. Jest klasycznie, ale też i nowocześnie. Bardzo szybko przypadł mi do gustu nieco bardziej melodyjny i słodszy "Raise the eagle", który nasuwa na myśl Gamma Ray, Freedom Call czy francuski Nightmare. Dużo pozytywnej energii można uświadczyć w urozmaiconym "We'll bring war". Klasycznie brzmi też melodyjny "Kingdome Come", w których można uświadczyć wpływy Bloodbound czy starego Helloween. Ja to kupuje w tej formie. "Valhalla Awaits" to kolejne gitarowe szaleństwo i prawdziwy kunszt tego gatunku. Dużo hitów na tej płycie i jednym z nich jest "brothers of the north", który przemyca patenty Edguy, czy Gamma Ray. Momentami band ociera się o thrash metalowe elementy tak jak to słychać w agresywnym "As i Burn". Na wyróżnienie zasługuje nieco bardziej hard rockowy "Drawn in Blood", który nasuwa na myśl Powerwolf. Całość podsumowuje świetny "Masters we were", który idealnie podsumowuje tą płytę, jak i sam zespół.
"Tearing up the world" to bez wątpienia płyta dopracowana i pozbawiona jakichkolwiek wad. Mamy tutaj wszystko to co trzeba w power metalu. W dodatku band zaskakuje pomysłowością i świeżością. Jest to jeden z najlepszych albumów tej formacji i mocny kandydat do płyty roku. Polecam!
Ocena: 10/10
No tutaj to pełna zgoda . Płyta sztos..dycha należy się :)
OdpowiedzUsuńCzysty power,świetny album.
OdpowiedzUsuń