Po 5 latach przerwy powraca włoski Hellraiser z nowym wydawnictwem. "Heritage" to kawał solidnego heavy/power metalu, który skierowany jest do fanów Primal Fear, ale też Mystic Prophecy czy Steel Prophet. Band stawia na nowoczesny wydźwięk, na drapieżne riffy i wysokiej tonacji wokal. Wszystko osadzony w mrocznym i ciężkim klimacie. To jest to jak można opisać w bardzo krótki sposób najnowsze dzieło tej kapeli. Mowa oczywiście o "heritage".
Co przykuło moją uwagę? Bez wątpienia nazwa kapeli jak i świetna, kolorystyczna okładka. Kiedy posłuchałem ich utworów, to już wiedziałem, że jest to muzyka dla mnie. Duet Brozzi/Tanzi idą na całość. Stawiają na szybkość, na ostre riffy jak i urozmaicenie. W kwestii gitar dzieje się sporo i tutaj nie ma opcji się nudzić. Mocnym atutem tej kapeli jest bez wątpienia utalentowany wokalista Cesare Capaccioni, który ma coś z Kiske i Sheepersa. Znakomicie radzi sobie z górnymi partiami. To właśnie słychać w ostrym i ciężkim "Plagues of the north". Mocne uderzenie na sam początek płyty. Melodyjny i przebojowy - tak można opisać energiczny "Ritual Of the Stars", który ma i cechy power metalu jak i heavy metalu. Świetnie zaczyna się "Fairy Veil", który atakuje nas klimatyczną partią basu. Dzieje się tutaj sporo i jest to już bardziej złożony kawałek. Band znów imponuje pomysłowością. Jeden z moich ulubionych utworów na nowej płycie. Więcej ciężaru i toporności band przemyca w ponurym "Mother Molle". Marszowy i nieco bardziej bojowy "Balance of The Universe" to bardziej heavy metalowy kawałek, ale to wciąż solidny utwór. Prawdziwą petardą na płycie jest rozpędzony, power metalowy "Zephyr's Palace". Całość zamyka bardziej progresywny "Lady in White".
Niby nic odkrywczego, niby panowie grają tylko solidny heavy/power metal i nic ponadto, to jednak jest to płyta którą miło się słucha. Jest wszystko to co powinno być na takiej płycie. Mamy przeboje i ostre riffy, tak więc można śmiało sięgać po drugi album włoskiej formacji Hellraiser.
Ocena: 7.5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz