Na przełomie lat 80 i 90 było wiele ciekawych kapel thrash metalowych, jedne znane bardziej, a inne mniej. Było w czym wybierać i rywalizacja między tymi formacjami była na wysokim poziomie. Nie wszystkim jednak udało się przetrwać próby czasu. Obecna moda na wielkie powroty starych i doświadczonych kapel jest w modzie, tak więc nie było przeciwwskazań aby na mapy thrash metalu wrócił znany i zasłużony Xentrix. Ta formacja powstała w 1986 r. i nagrała dwa znane i kultowe albumu. Mowa tutaj o " For whose Advantage?" i debiut "Shaterred existance". Dwa kolejne albumy już nie odniosły takiego sukcesu. Kapela odrodziła się w 2013 r w nowym składzie i po kilku latach postanowiła przypieczętować swój powrót nowym albumem i "Bury the Pain" to powrót do korzeni Xentrix.
Co ciekawe ostatnie płyty Xentrix nie miały ciekawej szaty graficznej i tutaj band zaskakuje. "Bury the pain" ma mroczną i bardzo thrash metalową okładkę. Wszystko się zgadza, tylko jest bardzo w klimatach Kreator. Czy to jest sygnał brytyjskiej formacji do owych zmian? Coś w tym jest, bowiem band gra bardzo melodyjnie i czerpie garściami z dwóch ostatnich płyt Kreator. Jednak to jest Xentrix jaki pamiętam z pierwszych płyt. Jest oldchoolowy thrash metal i pomysły na kawałki i jakość ich wykonania sama się broni. Płyta jest wyrównana i ma w sobie kopa.
Jeśli chodzi o skład tutaj są pewne zmiany względem ostatnich płyt. Ze starego składu został gitarzysta Kristian Havard i perkusista Dennis Gasser. Do zespołu dołączył w 2013 Chirs Shires jako basista no i Jay Walsh. Jay pełni funkcje gitarzysty i wokalisty, a najlepszy jest to że jest znany z gry u boku Blaze'a Bayleya. Choć są to dwa odrębne gatunki to trzeba przyznać, że wybrnął z tego zadania i wpasował się do stylu Xentrix.
Zadbano o mocne i ciężkie brzmienie, który jeszcze bardziej podkręca kompozycje. Na otwarcie band dał tytułowy "Bury the pain", czyli rozbudowany i zakręcony kawałek o niezwykłej dynamice i przebojowości. Czysty i wysokiej jakości thrash metal. Dalej mamy rozpędzony i złowieszczy "There will be consequences" i to również taki stary dobry Xentrix. Więcej melodyjności uświadczymy w "Bledding Out", który nawiązuje do twórczości Kreator. Drugim bardziej rozbudowanym utworem na płycie jest stonowany "The truth lies buried". Bardzo przypadł mi do gustu killer w postaci "Let the world burn", który czerpie garściami z amerykańskiej sceny metalowej. Znakomity riff i chwytliwy refren jest tutaj ozdobą. Podobne emocje wywołuje energiczny i agresywny "World of Mouth". Jay i Kristian dają tutaj czadu i partie gitarowe są niemal perfekcyjne. "Deathless and Divine" to kolejny szybki utwór i nie brakuje mu też sporej dawki melodyjności. Troszkę się to zlewa w jedną całość i to jest troszkę wada tego albumu. Troszkę urozmaicenia wprowadza klimatyczny "The one You Fear". Całość zamyka killer w postaci "Evil by design" i to jest udane zwieńczenie płyty. Taki jest album jak pokazuje ten kawałek, czyli szybko, agresywnie i do przodu.
Gdzieniegdzie wkrada się monotonność i przesyt techniki i agresji nad całą resztą. Jednak wszystko jest zagrane tak jak być powinno w thrash metalu. Jest oldschoolowo, jest moc i sporo killerów. Słucha się tego jednym tchem i szkoda tylko że materiał nie jest bardziej urozmaicony, ale ten błąd można wybaczyć. Najważniejsze, że Xentrix wrócił, bo to wartościowa kapela,
Ocena: 8.5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz