Gdyby nie wytwórnia Mighty Music to nie miałbym możliwości posłuchania nowego wydawnictwa niemieckiej formacji Iron angel. Trzeba byłoby czekać cierpliwie do 2 października tego roku. Powiem wam, że "Emerald Eyes" zasługuje na rozgłos już teraz. Musicie wiedzieć, że jest to płyta na którą warto czekać i dla wielu może to być kandydat do płyty roku. Niemiecki Iron Angel siał zniszczenie już w latach 80. Szybko wkradł się do pierwszej ligi kapel grających speed/thrash metal i śmiało ich stawiać obok Kreator czy Destruction. Potem znikli ze sceny metalowej, ale udało im się powrócić w 2015r. "Emerald eyes" to już drugi album po powrocie i pierwszy z nowym gitarzystą na pokładzie. Styl ten sam, jakość jeszcze lepsza i w efekcie dostajemy jeden z najlepszych albumów tej grupy.
Nagrać agresywny album to może nie jest aż tak trudne zadanie. Jednak problem pojawia się kiedy trzeba stworzyć materiał nie tylko agresywny, ale też pomysłowy i melodyjny. Iron Angel pokazuje, że można połączyć te elementy i dodatkowo grać thrash metal z polotem i pomysłem. Ta niemiecka profesja przemawia przez ten nowy materiał. Słychać nie tylko kultowe kapele niemieckie specjalizujące się w thrash metalu, ale i też można wyłapać patenty wypracowane przez Paragon, Paradox, czy living Death. Znakomita mieszanka agresji, melodyjności i technicznego grania. Band wspina się na swoje wyżyny. Nino i Albert rozumieją się bez słów i współpraca przedkłada się na pomysłowe i złożone partie gitarowe. Dużo dzieje się w tej kwestii i tutaj nie ma miejsca na nudę. Do tego dochodzi ta mroczna okładka i mocne, ostre niczym brzytwa brzmienie. Efekt ostateczny powala.
Płytę otwiera mocny "Sacred Slaughter" i tutaj jest coś więcej niż tylko agresywny thrash metal w niemieckim wydaniu. Jest też coś z Paragon czy może nawet Iron Savior. Co za energia bije z tego kawałka i jest w tym nutka power metalu.Numer 2 to "Descend" i to jest rasowy killer. Znów atakuje nas mocny riff i te popisy gitarowe są tutaj po prostu urocze. Dalej mamy "Sands of Time", który przemyca również elementy power metalu i tutaj jest coś dla fanów Rage, Paragon, czy Gamma Ray. Główny motyw przyprawia o dreszcze. W podobnych klimatach utrzymany jest dynamiczny "Demons" i to już kolejny killer na płycie. Band nie zwalnia tempa i tytułowy utwór "Emerald eyes" , który odzwierciedla to co najlepsze w tej kapeli i thrash metalu. Po raz kolejny Iron Angel zaskakuje ciekawymi motywami i przejściami. Heavy metalowe patenty idealnie się tutaj sprawdzają. Riff w "Fiery winds of death" jest niezwykle pomysłowy i po raz kolejny band zabiera nas do heavy metalowego świata. Płyta imponuje dynamiką i nie ma tutaj miejsca na ballady, kolejny petardy to "Bridges are burning" czy "Heaven in red". Płytę wieńczy zadziorny "Dark sorcery", który idealnie podsumowuje ten krążek. Thrash metal w najlepszym wydaniu.
Iron Angel wrócił i to silniejszy niż w latach 80. Podrasowali swój styl i grają teraz nie tylko agresywnie, ale i też melodyjnie. Band imponuje techniką i pomysłowością, a sam materiał tylko pokazuje że Iron angel wspina się na swoje wyżyny. Płyta perfekcyjna i może śmiało konkurować z takim choćby nowym Warbringerem. Nie można przegapić tej premiery, no po prostu nie można.
Ocena: 10/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz