Przyszedł czas, by zweryfikować, czy znakomity debiut hiszpańskiego zespołu RedShark był jednorazowym przypadkiem, czy też dowodem na to, że mamy do czynienia z naprawdę utalentowaną formacją o solidnych umiejętnościach. Kapela działa od 2012 roku i w swojej muzyce umiejętnie przemyca patenty znane z twórczości Judas Priest, Exciter, U.D.O. czy Enforcer. Już na debiucie uwagę zwracał charyzmatyczny wokalista Pau Correas – śpiewający z pasją, agresją i autentycznym ogniem, momentami przypominający młodego Udo Dirkschneidera. Atutami zespołu od początku były szybkość, przebojowość i doskonałe wyczucie stylu. Nic się w tej kwestii nie zmieniło – nowy album „Sudden Impact” stanowi naturalną kontynuację debiutu i potwierdza, że RedShark ma naprawdę wiele do powiedzenia w kategorii heavy/speed metalu.
Płyta ukazała się 31 października nakładem Listenable Records. To zarazem pierwszy album nagrany z nowym perkusistą – Alanem Garcią. Zespół pozostał wierny swojemu stylowi – bez zaskoczeń, ale i bez potknięć. Ta sprawdzona formuła nadal działa, przyciągając kolejnych fanów klasycznego metalu.
Na wyróżnienie zasługuje nie tylko wokalista, lecz także duet gitarowy Bono/Graves. Panowie stawiają na chwytliwe melodie, drapieżność i agresję, a przy tym nie brakuje im pomysłowości i dbałości o detale. Do tego dochodzi efektowna okładka z zespołową maskotką oraz pełne mocy, soczyste brzmienie. Wszystkie te elementy składają się na spójną, dopracowaną w każdym calu całość. To album, którego po prostu trzeba posłuchać – i dać się porwać muzyce RedShark.
Materiał jest zwarty, dynamiczny i pozbawiony zbędnych przestojów. Już otwierający utwór „Sudden Impact” to prawdziwa heavy/speedmetalowa petarda, idealnie oddająca charakter grupy. Od pierwszych sekund czuć ciągłość z debiutem – wokal Pau sieje spustoszenie, a zespół uderza w bardziej thrashowe rejony. Dalej mamy marszowy, mocno „judasowy” „A Place for Disgrace”, w którym energia i potęga dźwięku nie pozostawiają złudzeń – Red Shark to klasa sama w sobie. Z kolei „Fire Raider” zachwyca pięknym, melodyjnym motywem przewodnim – niby nic odkrywczego, ale radość z odsłuchu jest ogromna. Nie brakuje też czystej, metalowej zadziorności – „Your Last Breath” to hołd dla ducha heavy/speed metalu lat 80., zaś bardziej stonowany, ale nadal drapieżny „Hypnotized” pokazuje, że zespół potrafi urozmaicić materiał i błyszczeć także w wolniejszych momentach. Znakiem rozpoznawczym RedShark pozostają szybkie tempa, wysokie partie wokalne i agresywne riffy – wszystko to znajdziemy w „Rip Your Bones”, który w 100% oddaje esencję stylu zespołu. Podobnie działa rozpędzony „Beware of the Shark” – czerpie z klasyki, ale zachowuje własny charakter i świeżość. Band nie zwalnia tempa w melodyjnym „The Chase”, a na koniec serwuje prawdziwą bombę – „Fight the Rules of Power”, idealne podsumowanie całego albumu.
Red Shark kuje żelazo, póki gorące – i znów nagrał znakomity krążek. Jest szybkość, agresja, mocne melodie i pełna kontrola nad brzmieniem. „Sudden Impact” to kontynuacja wszystkiego, co najlepsze z debiutu, a zarazem kwintesencja stylu heavy/speed metal. Zespół udowadnia, że ma własny pomysł na siebie i nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.
Ocena: 9/10

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz