czwartek, 26 kwietnia 2012

DAGGER - Not Afraid Of The Night (1985)


Fani glam metalu z lat 80 gdzie słychać wpływy KEEL, MOTLEY CRUE, czy też DOKKEN śmiało mogą zainteresować się kanadyjskim DAGGER, który został założony w 1982 roku. Warto zwrócić uwagę, że kapela początkowo występowała pod nazwą HELL'S DAGGER. Dopiero w 1985 r zmienili nazwę na DAGGER i w tym samym roku ich kompozycja znalazła się na składance „Moose Melten Metal”. Rok 1985 to również rok wydania ich jedynego debiutanckiego albumu, który nosi tytuł „Not Afraid Of The Night”. Zespół w swojej muzyce dużo przemyca hard rocka i właściwie można wyczuć dominację tego pod gatunku, gdzie heavy metal raczej jest tutaj w mniejszości. Ale jest ta zadziorność, jest ta surowość która da się połączyć z heavy metalem. Jednak lekkość, konstrukcja, wydźwięk , a także przebojowość ma sporo wspólnego z hard rockiem. Choć nie jest to granie na wysokim poziomie, choć czasami ociera się muzyka na tym albumie o kicz, to jednak trzeba przyznać, że słucha się nadzwyczaj dobrze i sporo w tym zasługa lekkości i chwytliwemu wydźwięku całego materiału.

Cały materiał charakteryzuje się równością i lekkością. Zespół odkrywa niemal wszystkie karty już przy otwieraczu „Do It Again” który ukazuje wiele, jak choćby przywiązanie zespołu do lekkości i przebojowości. Zrezygnowano z jakiś ostrych partii gitarowych i w tym aspekcie raczej jest łagodnie. Jest nacisk na chwytliwe melodie i prosty refren, który porwie tłumy. Wszystko pięknie, ale wykonanie i pomysłowość szybko nas sprowadzają na ziemie, wskazując że jest to raczej przeciętne lub co najwyżej dobre. „Not Afraid of the Night” to kontynuacja tego stylu z otwieracza, aczkolwiek riff bardziej do mnie trafia, bardziej przemyślany i jest na pewno bardziej zadziorny, również i refren bardziej zapadający w pamięci, szkoda że nie włożono w to wi9ęcej energii i szaleństwa. „It's Alright” to jeszcze ciekawsza kompozycja i na pewno swoje zrobiła lekkość, przebojowość i urozmaicenie kompozycji klawiszami. Jedna z ciekawszych kompozycji na albumie. No i w końcu jakiś taki ambitny refren, który porywa swoją lekkością i rytmicznością. Również pojawiają się szybsze, bardziej rock'n rolowe kawałki jak choćby „Give 'em What They Want” i to również dobry przykład tego że płytę się miło słucha bez większego zażenowania. W takiej konwencji utrzymany jest też kolejny killer na albumie, czyli „Hungry For Power” który oprócz rock'n rolla przemyca nieco speed metalu. Więcej heavy metalu i tego mocnego kopa słychać w zadziornym „Raise the Titanic”, nieco true metalowy „Warland ” . Z kolei taki rockowy „Once Again We're Rocking” przy ozdobiony jest miłą solówką, które i tak nie ratuję tego średniego kawałka. Jedynym wolnym kawałkiem, który pretenduje do miana ballady jest „As the Heart Falls Down” i muszę przyznać bardzo emocjonalny utwór, który potrafi wzruszyć.

Nie jestem fanem glam metalu, ale to co gra ten zespół, to co zaprezentowali na tym jedynym albumie podoba mi się. Jest i różnorodność, równy poziom kompozycji, są solidne aranżację i dobrze prezentujący się muzycy. Można ponarzekać na wtórność i zbyt małej dawki energii i ostrości, ale liczne melodie i chwytliwe linie wokalne nadrabiają tą stratę czyniąc ten krążek dobrym wydawnictwem, przy którym miło się spędza czas. Po wydaniu tego albumu zespół się rozwiązał, najwidoczniej ich muzyka nie do wszystkich trafiła.

Ocena: 7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz