czwartek, 19 kwietnia 2012

RAILWAY - Climax (1987)


W roku 2006 odrodził się niemiecki RAILWAY. Kapela ta była dość znana w latach 80, kiedy to tworzyli oni trzon niemieckiej sceny heavy metalowej. Fakt kapela może nigdy nie osiągnęła takiego wielkiego sukcesu co pionierzy i znane marki z tamtego rejonu. Ale fani niemieckiej sceny metalowej, a zwłaszcza fani takich kapel jak ACCEPT, WARLOCK, czy też MAD MAX powinni się zainteresować na poważnie tym zespołem. Jakby nie patrzeć RAILWAY rozpoczął działalnośc w 1977 roku, a więc tworzył trzon owego heavy metalu w tamtym rejonie. Jednak pierwszy ich album ukazał się w roku 1984, a ostatni w okresie lat 80 ukazał się w 1987 roku. Co można napisać o „Climax”? Przede wszystkim, że jest to album zawierający muzykę odegraną na poziomie dobrym, bez elementu zaskoczenia, o którym nie może być mowa przy tej nieco wtórnej, oklepanej muzyce RAILWAY, który nie odróżniała się od stylu innych kapel heavy metalowych. Jednak umiejętność stworzenia prostych, melodyjnych, wręcz przebojowych utworów pozwoliła stworzyć całkiem przyjazny dla ucha album, który dostarcza sporo zabawy słuchaczowi.


Brak oryginalności, wtórność na każdym kroku i mogło się wydawać że taki album jest skazany na porażkę. Jednak pomysłowość, wykonanie i dbałość w aranżacjach, a także o melodie sprawia że album jest dobry i bardzo miły dla ucha. Można mieć pretensję że partie i solówki duetu Allgayer/ Haslinger są nieco oklepane, mało porywające, czasami monotonne co świetnie słychać w sumie w otwierającym „Breakout” gdzie jest tylko dobra praca gitar i mało w tym wszystkim przekonania brakuje ognia. Na szczęście całość ratuje dobrze spisująca się na tym albumie sekcja rytmiczna oraz nowy nabytek zespołu czyli wokalista Armin Schuler, który jest lepszym śpiewakiem aniżeli jego poprzednik. Więcej w tym pasji, miłości do śpiewania, więcej ekspresji i same wyszkolenie technicznie jest bardziej atrakcyjne, podwyższając tym samym standard RAILWAY. To że jest to kapela z Niemiec to właściwie słychać już od pierwszych minut albumu, a świetnie to podkreślone jest w takim ostrym, nieco ociężałym „Take The Chance” gdzie słychać tą niemiecką surowość, toporność nawiązującą do WARLOCK czy też ACCEPT. Bardzo istotną cechą tego albumu, która sprawia że słucha się tego przyjemnie to bez wątpienia jego różnorodność. Bo obok takich rasowych heavy metalowych kawałków utrzymanych w niemieckiej kulturze mamy też speed/ power metalowe petardy jak „First Shot” z znakomitą solówką przypominającą dzieło HELLOWEEN „Walls Of Jerycho” czy też rozpędzony „Don't Try to Mess Around With Me” , ale mamy też bardziej spokojne kompozycje, gdzie zespół daje upust rockowej, hard rockowej naturze i świetnie to słychać choćby w takim ciepłym, przebojowym „Rockets” czy też hard rockowy „Boys Gets Drunk” który jest ukłonem w stronę AC/DC. Oprócz takich hard rockowych kompozycji mamy tez taką bardziej rock'n rollową, gdzie zespół stawia na radosny wydźwięk i tak też jest w „Missy Lilly”. Jednak moim skromnym zdaniem największą atrakcją tego albumu są true metalowe kawałki, które utrzymane są w średnim tempie, gdzie jest bojowy refren, gdzie jest chwytliwy, wręcz przebojowy refren, który zostaje z słuchaczem na nieco dłużej niż tylko podczas słuchania albumu. I właściwie taki „Heavy & Loud” , „Ready To rock” czy też zadziorny „Come On” to bodajże jedne z najlepszych kompozycji na albumie i kompozycje które kipią energią i oddają to co najważniejsze w muzyce RAILWAY.

Może RAILWAY nie stworzyło wielkiego dzieła, może zabrakło oryginalności i jakiś genialnych pomysłów, ale to nie skreśla ich albumu, który pod względem muzyki zawartej jest dobry. Zarówno wykonanie jak i cała produkcja jest adekwatna do umiejętności muzyków. „Climax” to album który zadowoli fanów niemieckiego heavy metalu, a także tych którzy nie przewiązują aż takiej wielkiej wagi do oryginalności, a także tych co lubią posłuchać porządny, solidny heavy metal z wpływami hard rocka, gdzie znaczącą rolę odgrywa melodyjność i przebojowość.

Ocena: 7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz