Często
zbywany jest milczeniem jedyny album holenderskiego LEADER
czyli „Out In The wasteland”
z 1988 roku, bo albo jest to wtórne, albo że kiepska
produkcja, albo że wokalista zespołu nie był najmocniejszym
ogniwem tego zespołu. Każdy ma swoje zdanie i punkt postrzegania
danego albumu, a teraz ja z miłą chęcią zawrę głos w sprawie
tego albumu. Warto zacząć od tego że kapela powstała w roku 1984
i po kilku demówkach, które ukazały się w roku 1986 i
1987 przyszedł czas na debiutancki album, który wg mnie
został bardzo nie doceniony. To co zespół zaprezentował na
albumie to heavy/ speed metal dość wysokich lotów,
stawiając przede wszystkim na szybkie, dynamiczne i bardzo
melodyjne kompozycje przesiąknięte wpływami wczesnego SLAYER,
METAL CHURCH, czy też NWOBHM. Atutem albumu mimo wszystko jest bez
wątpienia nieco przybrudzone brzmienie, które dodaje
pikanterii albumowi, wokal Keitha Ellisa, który łączy w
sobie manierę Sl Coe z SCANNER czy też wokalistę ATTACKER, który
ma charyzmę, umiejętność piszczenia, śpiewania w bardzo wysokich
rejestrów i świetnie ten aspekt komponuje się z tłem
tworzonym przez znakomicie dobrane partie gitarowe duetu Carre/ De
Jong gdzie jest nacisk na rytmiczność, przebojowość, finezyjność,
szaleństwo w solówkach, wirtuozerskie popisy i dynamiczność
riffów , co sprawia że album kipi energią, która
zaraża innych. No i nie można też zapomnieć o mocnej sekcji
rytmicznej, która zapewnia dużą różnorodność i
szeroki wachlarz zmian temp, motywów.
Jednak
mimo tych pochlebstw, największą zaletą i plusem debiutanckiego
albumu LEADER jest to co kryję się na płycie, a więc dynamiczna,
przebojowa zawartość, która od początku do końca trzyma
wysoki poziom. Jak zacząć, to z kopyta i „The Hunters”
to prawdziwy dynamit, gdzie jest speed i thrash metal, z pewnymi
zalotami pod power metal i jak tu nie pochwalić zespół? Za
pomysłowość, precyzję, niezwykłą dbałość, wykonanie i
szczerość przekazu? Melodie i jeszcze raz melodie, to mocna broń
tego zespołu i świetnie o tym nas przekonuje przebojowy „Fire”
czy też rytmiczny „Eye Of Tommorow” . Chwile
odpoczynku i motywy balladowe przez chwilę pojawią się w lekkim
„Wasteland” które
ubarwiają nie tylko utwór, ale i sam album. Granie na
pograniczu power/speed metalu mamy w rozpędzonym „Out Of
Control” gdzie pojawiają się
patenty thrash metalowe ale to właśnie w takiej konwencji zespół
błyszczy najbardziej i to jest ich prawdziwy żywioł. I po raz
kolejny potwierdza tą regułą bodajże najjaśniejszy na płycie
„Killer” którego
nazwa jest adekwatna do prezentowanego poziomu muzycznego. Jest
dynamit , przebojowość i chwytliwy refren, to jest właśnie
kwintesencja stylu LEADER. Niczym nie odstaję tez dynamiczny „Ride
On The Wind” z power metalową
formułą, instrumentalny „Neckbecker”
gdzie mają miejsce niesamowite pojedynki na solówki,
wirtuozeria na bardzo wysokim poziomie, czy też w rytmicznym i
melodyjnym „Shoot To Kill”
z słyszalnymi wpływami NWOBHM. Najwolniejsza kompozycją na
albumie, jest nastrojowy, nieco epicki, stonowany „Wings
Of Steel” ale w żadnym
wypadku gorszy od reszty.
Nagrać
taki świetny album, z tyloma przebojami, nagrać album na takim
wysokim poziomie, gdzie nie ma wad, a dominują zalety, gdzie jest
wyrównany materiał, gdzie jest dynamit, znakomite melodie i
zdumiewające umiejętności muzyków i przepaść w gąszczu
innych, czasem gorszych rzeczy jest dla mnie nie zrozumiałe. Zespół
przestał istnieć, ale jeden album po nich został. Może jeden, ale
za to jaki.
Ocena:
10/10
Jaki wysyp pozytywnych ocen, Małego wcięło skoro same 10/10 ;]
OdpowiedzUsuńO kogo moje oczy widzą:D Miło że zawitałeś:D Tak ostatnio malutki ma wysyp zajebistych rzeczy. Jedne są bardziej znane, a inne mniej. No cóż trzeba jakoś zabijać wolny czas:D
OdpowiedzUsuńNaprawdę musiał ci się ten Leader spodobać, skoro przeinaczyłeś moje słowa na drugą stronę lustra :) Tu się oczywiście nie zgadzamy, jeśli chodzi o Leader. Średnizna i tyle.
OdpowiedzUsuń