Węgierski Hammerfall, czy też Bloodbound tak można określić
młody band o nazwie Wisdom. Szybko znalazł swoje miejsce w power
metalowym światku. Trzy świetne albumy wydane podrząd sprawiły,
że młody band szybko trafił do grona najciekawszych zespołów
młodego pokolenia. Działają od 2001 r ale ich debiut ukazał się
w 2006r. Od tamtego czasu minęło 10 lat i przez ten czas zespół
wypracował swój styl i nadaną chwilę nie myśli o jego
zmianie. Nic dziwnego, skoro nagrywają dobre albumy i dobrze się
czują w swojej stylistyce to po co to zmieniać. Najnowszy krążek
„Rise of The Wise” to właściwie wypisz, wymaluj to co mieliśmy
na poprzednich albumach. Fani Hammerfall, Blind Guardian czy
Bloodbound będą zachwyceni.
Nie wiele się zmieniło od czasu debiutu. Styl pozostał bez zmian i
zespół dalej gra melodyjny heavy/power z nutką progresywnego
metalu. Zwiększyła się przebojowość i panowie stawiają teraz na
dobre melodie, na energię i ciekawe pomysły. Tego gdzieś poniekąd
brakowało mi na debiucie. „Marching for liberty” to była power
metalowa petarda i w sumie „Rise of The wise” już taki nie jest.
Wydaje się być bardziej stonowany i bardziej heavy metalowy. Nie
brakuje nawet pewnych nawiązań do hard rocka. Jednak dalej jest to
ten Wisdom, który podbił serca fanów takiej muzyki.
Szeregi zespołu w 2015 zasilił Anton Kabanen, który grał w
równie znanym Battle beast. Niby mniejsza dynamika, mniejsza
ilość power metalowych petard, a album i tak wypada bardzo dobrze.
Zachwyca przede wszystkim lekkość, dobrych, atrakcyjnych melodii
czy w końcu popisy gitarzystów. Sporo się dzieje w tej
sferze. Panowie co raz to zaskakują techniką i ciekawymi pomysłami,
co ma wpływ na jakość tej płyty. Wisdom to nie tylko dobra
machina do robienia przebojów w klimatach Hammerfall,
Bloodbound czy Blind Guardian, to również charyzmatyczny
wokalista Gabor Kovacs. Jego głos jest zadziorny i bardzo zapadający
w pamięci. To on jest tym, który z każdego utworu wyciśnie
to co najlepsze, a czasami zatuszuje pewne niedoskonałości. Wisodm
pokusił się na albumie o krótkie intro i „Over the
wall” to dobry start. Ciekawe linie melodyjne gitar,
marszowe tempo i można poczuć się jak za czasów najlepszych
płyt Running Wild. „Ravens Night” to jeden z
najlepszych kawałków tego węgierskiego zespołu. Melodyjny
riff w klimatach Running Wild to jeden z atutów tego utworu.
Podniosły, chwytliwy refren nadaje tego pirackiego klimatu, który
idealnie współgra z warstwą instrumentalną. Hard rockowe
patenty pojawiają się w klimatycznym „My heart is alive”,
z kolei jednym z agresywniejszych utworów na płycie jest
„Hunting the Night”, który ukazuje wpływy
Bloodbound. Rasowym przebojem jest tutaj „Hero” o
rycerskim klimacie. Energiczny, power metalowy riff, wciągający
refren przywołują stare dobre hity Hammerfall. Piracki duch, powiew
morza i morskiej przygody słychać w melodyjnym „Nightmare
of the seas”. Na tym nie koniec jeśli chodzi o ciekawe
kompozycje. Warto wyróżnić lekki, bardziej hard rockowy
„Secret Life”, szybszy „Welcome to my
Story” czy wreszcie epicki „Rise of The Wise”
z udziałem wokalisty Sabaton.
Jeśli ktoś liczył na to, że Wisdom zmieni styl i obierze inny
kierunek muzyczny niż na poprzednich albumach ten może czuć się
rozczarowany. Band niczego nie zmienił. Nagrał album, który
nie wiele różni się od poprzednich. Mocne riffy, trafione
melodie, które zabierają nas w znane nam rejony i zespoły,
które kochamy. Wisdom jednak ma swój styl i póki
co sprawdza się on bardzo dobrze. Może grają w kółko to
samo, ale mi to nie przeszkadza póki grają jak teraz. Polecam
Ocena: 8.5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz