piątek, 22 lipca 2016

RAVAGE - Poseidon (2016)

Nazwa Ravage jak się okazuje jest bardzo popularna wśród kapel heavy metalowych i dlatego ostatnio sam dałem się nabrać. Zamiast zachwycać się kolejną płytą amerykańskiego speed metalowego Ravage, który nagrał ostatnio świetny „The end of Tommorow”, to dostałem drugi album niemieckiego Ravage, który również specjalizuje się w speed/heavy metalu. Kapele mimo pochodzenia z dwóch różnych krajów mają wiele wspólnego. Przede wszystkim podobne podejście do heavy/speed metalu czy właśnie tworzenia kompozycji. Kiedy odpaliłem „Poseidon” to miałem wrażenie jakby słuchał amerykańskiego Ravage. Jest wiele podobieństw, bo muzyka zawarta na najnowszym albumie niemieckiej formacji jest melodyjna, energiczna i przemyślana. Tutaj nie ma miejsca na wpadkę i niepewność. Niemiecki Ravage wyróżnia na tle się innych kapel tym, że pojawiają się tutaj wokale kobiece jak i męskie. Wychodzi to całkiem fajnie i do tego dochodzą udane aranżacje, które przypominają dokonania takich kapel jak Enforcer, Steelwing czy właśnie Ravage. Oliver i Vera tworzą zgrany duet i to oni w głównej mierze napędzają tą całą machinę. Dla jednych problemem będzie brak świeżości i oryginalności, ale fani lat 80 raczej uznają to za zaletę. W końcu panowie mają doświadczenie i grają od lat 80. Tak więc skojarzenia z tamtym okresem jest zrozumiały. Już otwieracz „Speedshock” jest miłą podróżą w czasie. Słychać echa największych kapel i przypominają się czasy, gdzie liczyła się szczerość i dobra zabawa. Tak Ravage dobrze się bawi i to słychać od samego początku. Atutem jest tutaj to, że Ravage to specjalista od hitów i z łatwością przychodzi im tworzenie takich chwytliwych utworów. Dobrze to obrazuje rozpędzony „Power” czy melodyjny „On the Run”, które pokazują co potrafią gitarzyści. Ich gra po prostu zachwyca i tutaj już nie chodzi o techniczny aspekt, a o chemię i taki szczery przekaz. „Metalhead” to idealny hit na koncerty, a wszystko dzięki nieco hard rockowej naturze. Najostrzejszy na płycie jest bez wątpienia agresywny i mroczny „Serenade”. Mocna rzecz, która potrafi pobudzić nasze zmysły. Dalej pojawia się również udany „My will to Live” który nawiązuje do Judas Priest, czy też Saxon. Główny riff „Hunter” ma coś wspólnego z Scorpions, a tytułowy „Poseidon” to kwintesencja gatunku i taki Ravage w pigułce. Kolejny mocny punkt tej płyty. Takich płyt jak „Poseidon” ostatnim czasy jest co raz więcej, ale w przypadku rozliczeń roku 2016 warto wspomnieć o tym albumie i mieć go na uwadze. Niemiecki Ravage jest równie ciekawy co ten amerykański, a ich najnowszy krążek to prawdziwa uczta dla maniaków speed/heavy metalu. Warto było czekać 16 lat na ich powrót.


Ocena: 8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz