Wizz Wizard to zespół, który identyfikuje się z
przeszłością i starymi płytami belgijskich formacji z lat 80.
Panowie stronią od kombinowania i szukanie czegoś wyszukanego i
oryginalnego. Grają po prostu heavy metal z domieszką hard rocka i
nie da się ukryć, że w ich żyłach płynie krew miłośników
starych płyt Motley crue, Dokken, czy Judas Priest. Działają od
2007 roku i znaleźli swojej miejsce obok takiego Enforcer, Striker
czy Steelwing. Nie grzeszą oryginalnością, ale ich muzyka jest
miła dla ucha i potrafi zrelaksować i to bez większego
zobowiązania. Debiut w postaci „tears from the moon” był udany
i trafiał w gust fanów takiej muzyki. Proste riffy, chwytliwe
melodie i przebojowe refreny sprawiały, że album mimo pewnych wad
się bronił. Trzy lata przyszło czekać fanom na drugie uderzenie,
ale już jest. „Where The river runs cold” to właściwie nic
innego jak kontynuacja tego co słyszeliśmy na pierwszym albumie.
Można jednak odnieść wrażenie, że kompozycje są bardziej
trafione i bardziej dopracowane. Zespół jest bardziej
dojrzały i doświadczony, co z reszta słychać. Dobrym tego
przykładem jest choćby sam wokalista Wizz, który śpiewa
pewniej i bardziej zadziorniej. Płyta zawiera 11 energicznych i
dobrze zróżnicowanych. Tak więc nie ma szans na nudę. Już
taki radosny i rockowy „Crucifed” dobrze się
spisuje w roli otwieracza. Kenny G i Smb troszkę się oszczędzają
w solówkach. Brakuje troszkę bardziej rozbudowanych popisów
i lekkiego zaskoczenia. Panowie nadrabiają te braki udanymi
melodiami i ciekawymi pomysłami na kawałki. Można tutaj przytoczyć
przebojowy „The Wolf” czy marszowy „Rock
Lives on” i to właśnie te kompozycje pokazują że kapela
potrafi grać i to całkiem dobrze. Z tych wolniejszych utworów
dobrze prezentuje się klimatyczny „Break away”. Na
koniec chciałbym wspomnieć o „Return of the Vampires”
który ma coś z Accept. Wizz Wizzard nagrał solidny album,
który warto znać. Jednak nie jest to nic nadzwyczajnego i
wyróżniającego się na tle innych podobnych albumów.
Po prostu solidna robota.
Ocena: 6.5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz