Kiedy
patrzę na zdjęcia zespołu Battle Raider to się zastanawiam czy to
modele czy muzycy? Jaki jest cel pokazywać gołą klatę i kto jaki
kaloryfer ma? Nijak to pasuje do heavy metalu, chociaż Manowar
przecież słynął z takich zdjęć. Na szczęście najważniejsza
jest muzyka i kto jak gra, a nie zdjęcia promocyjne. Meksykański
band Battle Raider to coś dla fanów true heavy metalu, coś
dla maniaków Manowar czy Jackie starr Burning Star."Battle Raider" to drugi album tej formacji i jest jeszcze ciekawiej niż na debiucie. Jest sporo smaczków, który przybliżają band do twórczości Manowar. Edd Thunder sprawia, że partie basowe są mocne, wyraziste i nadają odpowiedniego charakteru. Mocnym atutem tego zespołu jest bez wątpienia utalentowany Steve Sheepers, który śpiewa z ikrą. Przede wszystkim zaskakuje jak z łatwością wchodzi w wysokie rejestry. Otwieracz "Flying Fingers" to strzał między oczy i do razu można doznać szoku, że ten zespół gra w takim stylu i na takim poziomie. Marszowy i bojowy "Battle raider" to świetna wizytówka tej płyty i przykład, że lata 80 można odtworzyć. Skutek jest imponujący. Więcej Manowar i takiego true heavy metalu uświadczymy w epickim "Atlateans of Gold" czy "Early fantasy". Najdłuższy na płycie jest "Commander", który przypomina czasy "Battle Hymn". Dzieje się całkiem sporo w tym kolosie. Całość zamyka klimatyczny i urozmaicony "a sioux prayer", który idealnie wieńczy całość. Jedna z ciekawszych niespodzianek tego roku 2017. Świetny i utrzymany w klimatach Manowar album. Polecam.
Ocena:9/10
Ocena:9/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz