Amerykański Metal Sword to band pokroju Crystal Viper czy Savage Master. To kolejny zespół grający heavy metal z domieszką power metalu w klasycznym wydaniu. Metal Sword ma już za sobą 6 lat grania i debiutancki album. Utrzymają się na rynku i mają swoje grono fanów. W tym roku kapela wydała swój drugi krążek zatytułowany "The final Door". Mamy swoistą kontynuację "Shadow and steel", tak więc nie znajdziemy tutaj nowatorskich rozwiązań, ale dużo sprawdzonych patentów, które umilają odsłuch nowego dzieła Metal Sword.
Nowy album tętni życiem i sprzyja temu mocne, soczyste brzmienie z nutką klimatu lat 80. W takim klimacie utrzymana jest też frontowa okładka. Wszystko ze sobą bardzo dobrze współgra. W zespole główną rolę odgrywa wokalistka Lily Hoy, która wyróżnia się charyzmatyczną manierą i ciekawym feelingiem. Dodatkowo na pochwałę zasługuje duet gitarowy, który dzielnie wygrywa intrygujące melodie i soczyste riffy. Dzieje się i nie ma mowy o nudzie, choć wszystko brzmi bardzo znajomo. Materiał jest krótki, ale zarazem treściwy. Mamy na przykład "The Final Door" z nutką progresywności, czy szybszy "hero of time". Melodyjny "Children of Old" wyróżnia się nieco mroczniejszym klimatem i do tego dochodzi rozbudowany i nastrojowy "Forgotten in stone".
"The Final Door" to dobrze skonstruowany album, ale brakuje mu troszkę przebojowości i mocy. Niby wszystko jest na miejscu, mamy melodie i ciekawe partie gitarowe, ale całość troszkę jest dalekie od ideału. Band ma potencjał i stać ich na więcej.
Ocena: 6.5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz