czwartek, 23 grudnia 2021
POWER PALADIN - With the magic of windfyre steel (2022)
Każdy kto ma dość słodkiego power metalu i wszelkich zespołów typu Edguy, hammerfall, Helloween czy Rhapsody ten może dać sobie spokój z czytaniem tej recenzji. Fani ekstremalnego heavy metalu też nie mają czego szukać na debiutanckim krążku formacji Power Paladin. Ta młoda kapela daje wyraźny znak w jaką grupę fanów uderzają. Nie bez powodu w nazwie formacji pojawia się słowo "power", a okładka debiutanckiego krążka zatytułowanego "With the magic of windfyre steel" rozśmiesza kiczem i słodkością. To wszystko jest przemyślane i band wiedział co robi. Niewinnie to wygląda i co ciekawe band gra nadzwyczaj dobrze. Bardzo udany debiut pod skrzydłami ledwo co powstałej wytwórni Atomic Fire Records. Jedna z ważniejszych premier stycznia 2022!
Kapela młoda i w sumie szuka swojego stylu, ale już wiadomo że słodkie i chwytliwe melodie są u nich podstawą. Liczy się również klimat fantasy i wszystko opiera się na sprawdzonych patentach znanych kapel. Mnie to nie przeszkadza, o ile sama muzyka się broni i dostarcza frajdy. Tutaj tak jest, a band skrada serce i od samego początku mocno im się kibicuje. Na samym starcie rozśmiesza motyw przewodni w " kraven the hunter", którą dobrze znam z solówek w "Sign of the Cross" Iron Maiden. Wyszło całkiem dobrze i zachęca do dalszego słuchania. Gitarzyści Bjarni i Ingi bawią się formułą, a ta radość po prostu zaraża. Panowie się rozumieją i grają z pasją, a to już spory atut. Folkowo zaczyna się "Righteous fury", który szybko przeradza się w rasowego killera. Co za riff, co energia i to robi wrażenie. To się nazywa power metal wysokiej klasy i jestem zachwycony. Wyrwało z kapci, a wokalista Atli pokazuje że jest świetny w swojej roli. Klimat i epickość to cechy "Evermore" i momentami przypomina się stara dobra Avantasia, czy Helloween. Kolejny killer to bez wątpienia "Dark Crystal", który niszczy mocnym riffem i mocnym wokalem Atli. Band idzie za ciosem i nie bierze jeńców. Niby nic odkrywczego tutaj nie mamy, a uśmiech na twarzy się pojawia. Rhapsody i Helloween spotykają się w "Ride the distant storm" i jest wszystko wręcz podręcznikowo. Nic więcej tutaj nie trzeba dodawać. Klasa sama w sobie. Band radzi sobie również z bardziej rozbudowanymi kompozycjami, co potwierdza to "into the forbidden forest" czy "there can be only one".
Albo ja jestem naiwny i straciłem słuch, albo ta kapela faktycznie ma talent do tworzenia świetnej muzyki. Klasyczny power metal jest w cenie i miło, że ktoś pofatygował się by odkurzyć nieco stare płyty Edguy, czy Helloween i przerobić coś na swój style i nagrać muzykę, która porwie nie tylko ze względów sentymentalnych, ale i wartości samej muzyki. Kawał dobrej roboty dokonali Power Paladin i jest to ważny debiut. Oby utrzymali się na powierzchni.
Ocena: 9/10
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Dopiero teraz udało się przesłuchać tę płytę w całości. Okładka ,,słodziutka,, to fakt, stylistycznie przypomina okładkę ostatniej płyty włoskiego Blind Golem. A muzyka ? Moim zdaniem wcale nie taka słodka, a tak grany power metal to ja lubię, więc będzie kilka przesłuchań i zobaczymy, może ,,with the magic...,, pozostanę ze na dłużej...
OdpowiedzUsuń