czwartek, 17 marca 2022

GHOST - Impera (2022)

Szwedzki Ghost albo się kocha albo nie nawidzi. To jeden właśnie z tych zespołów, które mają swój styl i przysporzyli sobie sporo fanów i wiernych słuchaczy. Tobias Forge pokazał, że muzyka rockowa może być bardziej złożona, bardziej klimatyczna i bardziej pokręcona. Lider tego szwedzkiego bandu osiągnął wiele, wykreował swoją postać, swój image i pomysł na zespół. Ghost szybko zyskał sławę i w sumie każdy z ich albumów trzyma wysoki poziom. W sumie najnowsze dzieło zatytułowane "Impera" nie przynosi wstydu, ale do miana najlepszej płyty Ghost też trochę brakuje.

Typowa okładka dla Ghost i to ich charakterystyczne brzmienie z nutką psychodelicznego klimatu, to wszystko jest. Wiadomo od samego początku, że to płyta Ghost, a nie innego zespołu. Nie brakuje z pewnością przebojów, które równie dobrze mogłyby trafić do rozgłośni radiowej. Inną zaletą "Impera" jest to że nie brakuje patentów stricte heavy metalowych, nie brakuje rockowego pazura, ale też wszystko jest bardzo klimatyczne i nastawione na chwytliwość. Problem raczej tkwi tutaj w tym, że są też słabsze momenty. "Twenties" właśnie jakoś tak średnio wypada, choć bywa momentami ciekawy.   Na szczęście dużo jest momentów, które zachwycają. Klimatyczne intro "Imperium" jest wyważone i nawet nieco bardziej w stylu heavy metalowym. Mnie osobiście z szokował melodyjny "Kaisarion", w którym słychać inspiracje Iron Maiden. Wyszedł z tego rasowy killer, bo jest heavy metal, ale jest też dużo znanego nam do tej pory Ghost. Tobias ma smykałkę do tworzenia hitów, a ten utwór jest tego świetnym przykładem. "Spillways" początkowo brzmi niczym jakiś zagubiony hit Abba. Jest przebojowo, jest rockowo i to kolejny mocny punkt na tej płycie. Główny motyw gitarowy w "Call me little sunshine" jest po prostu uroczy i od razu zapada w pamięci. Kocham tego typu kawałki i taki ponury klimat. Płytę promował "Hunters moon" i to z naprawdę udanym efektem. To rasowy hit i w dodatku oddaje to co najlepsze w muzyce Ghost. Heavy metalowa stylizacja wraca w mocniejszym "Watcher in the sky". Cały czas się coś dzieje i może troszkę końcówka płyty troszkę odstaje i już nie doprowadza do takiej ekscytacji jak pierwsza część płyty.

Gdyby tak spojrzeć na zalety i wady tej płyty, to w ostatecznym rozrachunku wyjdzie że to kolejna mocna pozycja w dyskografii Ghost. To album przebojowy i bardzo rockowy, ale ma też ma mocniejsze kawałki, które zabierają nas w rejony heavy metalu. Płyta z pewnością godna uwagi i to nie tylko dla fanów Ghost, bowiem każdy fan rocka czy melodyjnego grania powinien sięgnąć po "impera". Satysfakcja gwarantowana.

Ocena: 8.5/10
 

1 komentarz:

  1. To taki pop-metal, w warstwie instrumentalnej metal, a wokalnie właśnie ten pop, nawet jak jest kapitalny riff i przydało by się ponieść utwór, dać ognia w pełnym wymiarze, to wokalista się wpier...la i wychodzi jak wychodzi, chyba, że taki właśnie jest zamiar zespołu. Ale to tylko moje zdanie.

    OdpowiedzUsuń