środa, 13 lipca 2022
VANQUISHER - An age Undreamed of (2022)
Ten kto jest wielkim fanem epickiego metalu i gustuje w muzyce z pogranicza Manilla Road, Cirith Ungol, Eternal Champion czy Manowar ten z pewnością powinien zapoznać się z szwedzkim zespołem Vanquisher i ich debiutanckim albumem "An age undreamed of", który ukazał się 12 lipca tego roku nakładem wytwórni Stormspell Records. Zresztą w tym wypadku już piękna i klimatyczna okładka zdradza z czym tak naprawdę mamy do czynienia.
To już kolejna płyta, przy której ostatnio coś majstrował Cederick Forsberg z Blazon Stone, choć tutaj bardziej wkład miał przy miksach. Brzmienie jest mocne, pełne klimatu lat 80 i oddaje w pełni to co najpiękniejsze w epic heavy metalu. Ważną rolę w zespole odgrywają bez wątpienia gitarzyści Robin Palm i Pontus Hurtig, którzy stawiają na sprawdzone patenty. Nie ma tutaj niczego nowego, ale band stara się by te oklepane patenty brzmiały ciekawe i potrafi poruszyć słuchacza. Trzeba przyznać, że panowie odrobili zadanie domowe. Całość robi wrażenie i jest jedną z ciekawszych pozycji w tym gatunku jeśli tak spojrzeć na ostatnie lata. Kawał dobrej roboty robi charyzmatyczny wokalista Johan Jonsson, który buduje ten bojowy, epicki klimat. Gdzieś to wszystko ociera się o wikingowy klimat, co nie jest takim wcale złym zamierzeniem.
Płytę otwiera klimatyczne intro, a potem wkracza bojowy i epicki "the pride of Aquilonia" i tutaj już słychać w pełni inspiracje tej młodej formacji. Spore wrażenie robi energiczny "Storming venarium", z kolei mroczny "Ode to the slaim" mocno inspirowany jest twórczością Manowar. Rozpędzony "Reaver" to znów szybszy kawałek i znów troszkę power metalowych elementów. Brzmi to na pewno ciekawie i band ma swój sposób na epicki heavy metal. Nie do końca przemawia do mnie spokojniejszy "Cimmeria" i już wolę ten zadziorny i drapieżny heavy metal jaki słychać w "Savage sword". Całość wieńczy rozbudowany "Serpent God" i tutaj troszkę tak jest że są w zloty i upadki. Na pewno imponujące są tutaj zagrywki gitarzystów i solówki. Pod tym względem dzieje się dużo.
Niedociągnięcia są, co można wybaczyć bo przecież to debiut Vanquisher. Mamy też nieco słabsze momenty, ale pomysł na epicki heavy metal, jakość i poziom zaprezentowany to wynagradzają i sprawiają, że jest to płyta godna uwagi i odnotowania przy tegorocznym podsumowaniu. Brawo Vanquisher! Czekamy na więcej!
Ocena: 8/10
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Bardzo dobra płyta. Po pierwszym przesłuchaniu było średnio. Jednak z każdym coraz lepiej. Po kilku dopiero się docenia, że ta płyta miażdży. Wokalista i pozostali muzycy plus mix i mastering pierwsza klasa.
OdpowiedzUsuń